czwartek, 17 maja 2012

46. How can you see into my eyes like open doors...

 Zauważyłam, że jak jest o Harrym to nagle więcej "reakcji" :D Wolicie Harrego? Piszcie w komentarzach, może uda mi się coś jeszcze wymyślić ze Styles'em :)
Evanescence - Bring Me To Life <3 - czyli mój dzwonek w telefonie :D
-----
...
****H*A*R*R*Y****


Pół godziny później byliśmy już na miejscu. Zaparkowałem nad wodą. 
- Gdzie my jesteśmy? - zapytała Rose. 
- Nad rzeką.
- Chyba widzę. Ale chodzi mi o dokładne położenie.
- A to już nieważne. Ważne, że jesteśmy sami. 
Wysiadłem i otworzyłem drzwi od strony mojej koleżanki. Ona też wysiadła. Ja wyjąłem pudełko z pizzą i koc, który znalazłem w bagażniku.
- Ładnie tu - skomentowała. 
- Cieszę się, że się podoba - posłałem jej uśmiech. 
Odwzajemniła go. Rozłożyłem koc na trawie pod drzewem, które rosło nieopodal płynącej rzeki. Usiadłem i poklepałem miejsce obok siebie. Dziewczyna usiadła obok i utkwiła wzrok w wodzie. Milczeliśmy, a ja nie wiedziałem jak rozpocząć rozmowę. W końcu otworzyłem karton z pizzą i poczęstowałem Rose. Zaczęliśmy jeść i rozmawiać o tym co lubimy. Dowiedziałem się jakiej muzyki słucha. Zdziwiło mnie, że słucha rocka. Myślałem, że tak jak inne nasze fanki słucha popu, ale jednak nie. Dowiedziałem się, że uwielbia grać na gitarze i czytać książki. Przeważnie jakieś mroczne książki. 
- Pewnie myślisz, że jestem nudziarą, nie? - zapytała posyłając mi uśmiech. 
- No co ty! To fajnie jak dziewczyna czyta.
- Wiesz, inni biorą mnie za kogoś z kosmosu, gdy mówię im, że interesują mnie narkomani. Tzn. ich życie, to co przeszli, to co czują. Nigdy nie miałam żadnej styczności z narkotykami i mieć nie będę. Ale tacy ludzie znają życie. 
Zamyśliła się wpatrując w rzekę, która płynęła spokojnym nurtem. Z każdą chwilą słońce chyliło się ku zachodowi. Piękny widok. Naprawdę to było wspaniałe tak siedzieć i patrzeć na otaczającą nas przyrodę. Przerwałem nasze milczenie mówiąc:
- Wiesz? Poznając ciebie wtedy w kinie, czułem, że coś mnie do ciebie przyciągało. To takie dziwne uczucie. Nie wiem jak to nazwać. No... tak... dobra, nieważne. 
- Mów, słucham cię - posłała mi uśmiech zachęcając do kontynuowania. 
- No taki mrok wokół ciebie. Niby ubierasz się jak normalna nastolatka, ale jednak jest w tobie coś mrocznego. Jakaś tajemnica, którą skrywasz głęboko w sobie. 
- Moje życie to jeden wielki mrok i ból - mruknęła obejmując kolana rękoma i opierając brodę na kolanach. 
- Dlaczego tak mówisz?
- Nie chcę o tym rozmawiać - powiedziała cicho. Ledwie udało mi się ją usłyszeć.- A z resztą, ja nie potrafię o tym mówić. Jeszcze jest za wcześnie.
Zauważyłem, że delikatnie, ukradkiem ociera łzy. Coś ścisnęło mnie w gardle więc zmieniłem temat:
- Mam nadzieję, że Alice nie jest zła za te zabawki dla Mayi, co?
- Na początku była, ale potem widząc radość swojej córeczki, przeszło jej.
- A co na to tata Mayi? Nie będzie zły?
- Maya nie ma taty - powiedziała patrząc w taflę wody. 
Jezu, znowu powiedziałem coś nie tak. Pech prześladuje mnie dziś w każdym zdaniu. 
Rose wstała, spojrzała w niebo, które robiło się ciemne.
-Matt, tzn. narzeczony Alice, 1,5 roku temu miał odebrać moich rodziców z lotniska, którzy przyjechali by zobaczyć swoją wnuczkę. Było deszczowo i pochmurnie, a co za tym idzie ciemno i zła widoczność na drodze. Jadąc z lotniska...
Tu przerwała spuszczając głowę. Nastała cisza. Po chwili Rose wzięła głęboki oddech i dokończyła:
- Jadąc z lotniska mieli wypadek. Jakiś pijany kierowca jadący z naprzeciwka, wyprzedzając inne auto nie zdążył zmienić pasu. Matt chcąc uniknąć czołowego zderzenia skręcił wjeżdżając wprost pod tira. Wszyscy zginęli na miejscu. 
Wstałem i przytuliłem ją. Zdziwiłem się, że dziewczynie nie popłynęły łzy. 
- Nie wstydź się. Możesz płakać. Przecież nie będę się śmiał - powiedziałem. 
- Ja już nie mam czym płakać. Już wypłakałam wszystkie łzy - szepnęła. 
Przytuliłem ją jeszcze mocniej. Nie broniła się.
- Przykro mi, Rose. Współczuję, naprawdę. 
- Dwa miesiące po śmierci moich rodziców zostawił mnie mój chłopak, z którym byłam 3 lata. Twierdził, że już mnie nie kocha. To był kolejny cios. Wszystko zbiegło się w czasie. Najpierw rodzice, potem on. Wtedy, gdy potrzebowałam go najbardziej, on zostawił mnie dla innej. Tą inną była.... była moja najlepsza przyjaciółka. Straciłam 4 najważniejsze dla mnie osoby. Nie miałam ochoty żyć, miałam myśli samobójcze, ale Maya była jedynym powodem, dla którego nie odebrałam sobie życia. Przecież miałam Alice. Nie mogłam zostawić jej samej z małym dzieckiem. Od momentu gdy Randall mnie zostawił przestałam wierzyć w miłość. Nie chcę się z nikim wiązać i ponownie cierpieć. 
- Ale przecież życie toczy się dalej. Może jest obok ciebie ktoś, kto kocha cię nad życie, a ty od razu skreślisz go przez jakiegoś idiotę z przeszłości - powiedziałem. 
- Zobacz. Tyle dziewczyn za tobą szaleje więc dlaczego jesteś sam?
-Bo czekam na tę wyjątkową. Tą, która ma to "coś" za co oddałbym życie.
- Ja już dawno obudziłam się z bajki o pięknym księciu, który jest idealny. Ideały nie istnieją. 
- Ideały może nie. Ale wyjątkowe osoby tak. 
- Jeszcze takiej nigdy nie spotkałeś?
Słysząc te słowa przed oczami stanęła mi Jess. 
- Spotkałem, ale niestety coś, a raczej ktoś, nie pozwala nam być razem. Ale mimo to jesteśmy dobrymi przyjaciółmi. 
- Nie wierzę w przyjaźń damsko-męską, bo zawsze jedna osoba kocha bardziej. 
- Ale czasami jeśli się kogoś kocha i chce się go chociaż w jakiś sposób mieć to jedynym wyjściem jest przyjaźń. 
- Ja już nie wierzę ani w przyjaźń, ani w miłość.... - szepnęła. - Możemy już wracać? - zapytała. 
- Jeżeli chcesz..
- Chcę - oderwała się ode mnie i posłała mi uśmiech. 
- Ale obiecaj mi że będziesz moją przyjaciółką. 
- Ale ty mnie nawet nie znasz.
- Jak to nie? Znam! Masz na imię Rose, masz 17 lat, mieszkasz w Londynie i nawet wiem gdzie. Lubisz czytać, grać na gitarze i masz kota...
- Okey, okey - przerwała mi i zaczęła się śmiać. 
Ulżyło mi gdy usłyszałem, że jest wesoła. Wziąłem z trawy koc i karton po pizzy. Wsiedliśmy do auta i przekręciłem kluczyk w stacyjce. Po chwili byliśmy już w drodze. Zaczęło kropić. 
- Ech, a była taka ładna pogoda - westchnąłem. - Znów deszcz....
Rose się nie odzywała więc spojrzałem na nią. Była przerażona. 
- Rose, co jest? - zapytałem łapiąc ją za rękę. 
- Tak samo było wtedy - szepnęła. 
- Przestań! To było wtedy, a my jesteśmy teraz. Nic się nie stanie!
Stanąłem na poboczu i przytuliłem ją. Uspokoiła się. Po chwili ruszyłem ponownie. Zaczęło padać mocno. W tej chwili nienawidziłem deszczu, który zawsze kochałem. W jednej chwili moje uczucie do niego zmieniło się skrajnie. Pół godziny później parkowałem przed domem mojej koleżanki. Wysiadłem i otworzyłem przed nią drzwi. Odprowadziłem ją i już po chwili staliśmy pod daszkiem. 
- Widzisz? Wszystko jest okey! - przytuliłem ją. - Nie możesz żyć przeszłością, bo przegapisz teraźniejszość i zniszczysz przyszłość - szepnąłem. Pocałowałem ją w policzek. 
- Dziękuję za dzisiejsze spotkanie.
- Kiedy znów się umówimy? - zapytałem. - Jutro?
- Jutro nie mogę, bo muszę zaopiekować się Mayą. Dam ci znać. 
- Dziękuję. Dobrej nocy i słodkich snów - uśmiechnąłem się. 
- Wzajemnie. Jedź ostrożnie. 
- Okey, pa. 
Dałem jej kolejnego całusa w policzek i dziewczyna weszła do domu, a ja pobiegłem do auta. Wsiadłem, zapiąłem pasy, przekręciłem kluczyk i spojrzałem w okno pokoju Rose. Paliło się tam światło. Po chwili w oknie zobaczyłem postać Rose. Uśmiechnąłem się i odjechałem. Kwadrans później byłem z powrotem w domu. Chłopaki siedzieli w salonie i grali na konsoli. 
- Gdzie ty byłeś tak długo? - zapytał Liam, gdy wszedłem do salonu. 
- Nieważne - mruknąłem. Wziąłem z miseczki garść żelek, na co Niall się zbulwersował. 
- Ej, to moje! - powiedział. 
Wziąłem całą miseczkę i powiedziałem:
- Dobranoc. 
- Zostaw żelki!
Wystawiłem Horanowi język. I odwróciłem się. Niall wstał z kanapy i zaczął mnie gonić. Na szczęście udało mi się zamknąć w pokoju.
Położyłem się na łóżku i włożyłem do buzi kilka miśków. 
- Odkupujesz mi! - usłyszałem krzyk Horana. 
- Niall, błagam cię. Nie zbiedniałeś. Przecież zakupy i tak robimy ze wspólnej karty. 
- Zbiedniałem o kilka paczek żelek!
- W szafce masz kolejne. 
- Ale i tak mi odkupujesz! - krzyknął po czym słyszałem jak zbiega na dół....
--------

2 komentarze:

  1. O MAMO! JA CHCE JUŻ NASTĘPNY! I JA WIEM, ŻE HAZZA BĘDZIE Z NIĄ :D TRALALALALA Xd

    OdpowiedzUsuń
  2. robi się ciekawie :*..:*
    Dobrej weny życzę ;d

    OdpowiedzUsuń