środa, 22 sierpnia 2012

82. Does anybody know what we are living for?

Mam nadzieję, że ta notka jest lepsza, bo jak widziałam to tamta była niewypałem ;p Ale zrozumcie, że ja nie mogę w każdej robić jakiś extra akcji. Ale niedługo się rozkręci ;3
Queen - The Show Must Go On <3
-----
...
****J*E*S*S****


Poprawiałam artykuł do późnej nocy, bo ciągle wracały wspomnienia. Naprawdę trudno jest pisać o ludziach, którzy tak wiele w moim życiu znaczyli. Starałam się aby artykuł napisany był bezstronnie. Gdy skończyłam i przeczytałam go po raz ostatni poczułam wielką ulgę, że mam to już za sobą. Poczułam również jakby wszystkie wspomnienia związane z 1D zostały wyrzucone. 
Wydrukowałam artykuł po czym wyłączyłam komputer. Wzięłam szybki prysznic i jakiś czas później już spałam. 
Wchodząc do redakcji od razu usłyszałam słowa Tonego:
- Mam nadzieję, że masz artykuł, bo już szefowa upomina się o niego. Dzisiaj ma mieć na biurku.
- Też się cieszę, że cię widzę - uśmiechnęłam się ironicznie.
- Nie masz artykułu, tak?
- Mam - uśmiechnęłam się jeszcze szerzej i wyciągnęłam to, co napisałam poprzedniego wieczoru.
- Świetnie. To ja idę zanieść.
Po chwili zostałam sama, bo pozostałych kobiet jeszcze nie było. Kilkanaście minut później wrócił Tony z uśmiechem na twarzy. Podszedł do mojego biurka i powiedział:
- Dobra jesteś.
- Wiem to.
- Ładnie ci w tej koszulce - powiedział po chwili milczenia. Spojrzałam na swój strój, a dokładniej na T-shirt z rockowym nadrukiem.
- Dziękuję. Co znowu chcesz? Bo ludzie zawsze mówią mi coś miłego gdy coś chcą.
- Szefowa cię prosi na rozmowę - wskazał na drzwi.
- A więc o to chodzi! Wiesz, że to ostatnie moje minuty tutaj dlatego chcesz być miły.
- Jesteś przewrażliwiona - rzucił po czym poszedł do swojego miejsca pracy. Wyjęłam komórkę by sprawdzić czy nie mam żadnej wiadomości. Potem odłożyłam ją na biurko i wyszłam kierując się do gabinetu mojej szefowej. Zapukałam i po chwili siedziałam już na krześle przed jej biurkiem. Czułam jak w środku ściska mnie strach. Chciałam mieć tę rozmowę za sobą.



****T*O*N*Y****


Gdy Jess poszła na rozmowę z szefową ja zszedłem na dół po dwie kawy. Czekając na powrót dziewczyny wspominałem napisany przez nią artykuł. Wyszedł naprawdę świetny. Nie spodziewałem się, że tak to zrobi. Wiem ile ją to kosztowało, ale ten artykuł pomógł jej. Zrobiłem to celowo. Ona nie może cały czas żyć przeszłością, która ją wykańcza. Wiem ile przeszła. W jej głosie dało usłyszeć cierpienie gdy opowiadała to wszystko. 
Moje rozmyślania przerwał dźwięk dzwoniącego telefonu. To musiał być telefon dziewczyny. Podszedłem do jej biurka i spojrzałem na wyświetlacz. Byłem pewny, że dzwoni jej bratowa, która zawsze przyjeżdżała po nią. Jednak było inaczej. Na wyświetlaczu migało "Harry dzwoni". Czyżby to dzwonił TEN Harry? Ten, przez którego tak cierpi? Przecież ona się wykończy jeżeli oni nie dadzą jej spokoju!
Patrząc na telefon, który ciągle dzwonił przypomniał mi się moment, gdy Jess opowiadała mi o tym wszystkim co wydarzyło się w jej życiu. Wiem, że przyjechała tu by o nich zapomnieć. Ona powinna napisać książkę o tym wszystkim. To na pewno byłby bestseller. Naprawdę żal mi tej dziewczyny. Ale obiecałem jej i sobie, że pomogę. 
Wziąłem komórkę w dłoń i jeszcze raz spojrzałem na dzwoniący już drugi raz numer. Muszę odebrać. Może wtedy ten chłopak da jej spokój. Nacisnąłem zieloną słuchawkę jednocześnie podnosząc komórkę do ucha. 
- Nie wiem czy to ty jesteś tym słynnym Harrym, ale jeżeli tak to radzę ci żebyś dał Jess spokój. Ona zaczęła nowe życie, a w nim nie ma miejsca dla ciebie - powiedziałem. - To miejsce zajął ktoś inny. 
Chłopak nic nie odpowiedział. Jednak po chwili przerwał ciszę mówiąc:
- Ona ma kogoś?
- Tak. I jest szczęśliwa. Więc zniknij na zawsze z jej życia. 
- Jeśli jest szczęśliwa to obiecuję, że zniknę. Tylko opiekuj się nią. A jak ją zranisz tak jak... - przerwał na chwilę. Zupełnie nie wiem dlaczego. Jednak po chwili kontynuował: - To znajdę cię i zabiję. 
Po tych słowach rozłączył się, a ja miałem wyrzuty sumienia, że okłamałem chłopaka. Jess mnie znienawidzi jak się o tym dowie. Boję się, że następnego zranienia przez jednego z nich ta dziewczyna nie przeżyłaby. 



****H*A*R*R*Y****


Chwilę po przebudzeniu chwyciłem za telefon i wybrałem numer Jess. Wiedziałem, że muszę zrobić to teraz, bo potem może być tak jak wczoraj. Ze zniecierpliwieniem czekałem aż odbierze i usłyszę jej głos. Nie odbierała więc spróbowałem ponownie. W końcu ktoś odebrał i usłyszałem męski głos. To, co usłyszałem przeraziło mnie. Jess ułożyła sobie życie z kimś innym i jest szczęśliwa. Nie potrafię cieszyć się z jej szczęścia. Wiem, że powinienem, ale ja nie potrafię. Za mocno ją kocham. Lecz zrobię to o co prosił mnie jej chłopak. Zniknę z ich życia. 
Nie miałem sił na nic. Moja nadzieja umarła. 
Myśląc o jej szczęściu przypomniały mi się chwile, które spędziliśmy wspólnie nad wodą. Dzień gdy całowaliśmy się w deszczu, dzień, gdy oglądaliśmy gwiazdy. Jej uśmiech sprawił, że i kąciki moich ust lekko uniosły się. Przypomniał mi się jej głośny śmiech oraz błaganie gdy łaskotałem ją. Wiem, że te chwile już nigdy się nie powtórzą. 
Czułem jak po policzkach spływają mi łzy. Chciałem jakoś zagłuszyć wszystkie myśli krążące w mojej głowie. Wstałem i z walizki wyjąłem moją ulubioną płytę. Włożyłem ją do odtwarzacza. Pilotem uruchomiłem sprzęt i wróciłem na łóżko. Skuliłem się wsłuchując w Queen. Gdy z głośników poleciały słowa piosenki "The Show Must Go On" ścisnęło mi serce. Właśnie. Kolejny zawód miłosny. Po co żyjemy?
Zamknąłem oczy, z których płynęły łzy. Nagle poczułem szarpnięcie za ramię. Ktoś mocno mnie pociągnął przez co odwróciłem się na plecy. Otworzyłem oczy i zobaczyłem stojącego nad sobą Paula. 
- Co ty wyprawiasz?! Liam puka do ciebie od kilku minut! Co się z tobą dzieje?!
- Nic. Zostaw mnie - mruknąłem wyrywając się od niego i z powrotem obracając się na bok. 
- Harry, w co ty się wpakowałeś?! - ciągnął Paul. 
- W nic. Tonę w samotności. 
- Mówiłem, że on coś bierze to nikt mi nie wierzył! - usłyszałem głos Liama. 
- Nic nie biorę! - krzyknąłem gwałtownie odwracając się w ich stronę. - Zostawcie mnie!
W tej samej chwili ktoś trzeci wszedł do pokoju. 
- Wszystko w porządku? - zapytał Zayn. 
- Harry bierze narkotyki - powiedział Payne. 
- Zostawcie nas samych - szepnął Malik.
Paul razem z naszym zespołowym tatusiem wyszli, a ja zostałem sam z Zaynem. Nie chciałem z nim rozmawiać więc odwróciłem się do niego plecami. Nie chciałem rozmawiać z nikim. Chciałem zostać sam. 
- Harry, możemy porozmawiać. 
Milczałem, a kolejna dawka łez spływała mi po policzkach. 
- Harry, co się z tobą dzieje? - zapytał chłopak łapiąc mnie rękę. 
Wziąłem głęboki oddech by odrobinę się uspokoić. Usiadłem i spojrzałem na okno, przez które wdzierały się promienie słońca. 
- Moja nadzieja na bycie z Jess umarła - szepnąłem. 
- O czym ty mówisz?
- Jess zaczęła nowe życie. Ma chłopaka. Jest szczęśliwa. My przestaliśmy dla niej istnieć. 
- Nie wierzę w to, że ona zapomniała o nas. Skąd masz takie informacje? Z gazet plotkarskich? Dobrze wiesz, że oni kłamią. 
- Jakiś czas temu zadzwoniła do mnie i zapomniała zablokować numer. Dziś oddzwoniłem i odebrał jej chłopak mówiąc, że mam dać im spokój, bo ona jest wreszcie szczęśliwa. 
- Kochasz ją, prawda? - zapytał Malik. 
Spojrzałem na niego i pokiwałem głową. Po chwili powiedziałem:
- Miałem nadzieję, że będziemy razem. 
- Kochałeś ją od początku, prawda?
- Skąd wiesz?
- Harry, to było widać. Za każdym razem jak ona u nas była to ty robiłeś się weselszy. Promieniałeś szczęściem. 
- Wiesz... przeżyliśmy wiele pięknych chwil. 
Zacząłem opowiadać mu o wszystkim. Opowiedziałem jemu jak jeździliśmy nad wodę, jak pocieszałem ją gdy myślała, że Niall ją zostawił. W pewnej chwili wstałem i podszedłem do swojej walizki. Wyjąłem pierścionek, który kupiłem by zatrzymać Jess. Obiecałem sobie, że będę go miał zawsze przy sobie. Rzuciłem pudełeczko na łóżko.
- Wiesz co to jest? - zapytałem. 
Malik otworzył pudełeczko i spojrzał na pierścionek. 
- Pierścionek zaręczynowy? - zapytał zdziwiony. 
- Tak. Kupiłem go by w ten sposób zatrzymać Jess w Londynie. Oświadczyłem jej się na stacji. Nie przyjęła. Powiedziała, że to koniec i wyjeżdża. Zostawiła mnie mimo tego, że mnie kochała. Ale to wszystko przez Nialla. 
- Wiem, że to ty powinieneś być z nią. Niall ją zranił. On jest jak dziecko. Nie dorósł jeszcze do poważnego związku. 
- Przez niego straciłem wszystko. Dlatego chcę odejść z One Direction. 
- Harry, dopiero zaczęliśmy trasę. Nie możesz zawieść swoich fanów. Nie możesz w tej chwili myśleć tylko o sobie. Skończymy trasę i będziesz mógł zrobić co będziesz uważał za odpowiednie. Ale nie teraz. 
- Masz rację. 
- Nie patrz na Nialla. Skup się na muzyce i na fanach. 
- Dziękuję, Zayn. 
- Okey, to ja idę do siebie. Trzymaj się. 
Pokiwałem głową po czym zostałem sam w pokoju. 
Wziąłem ciuchy na przebranie i poszedłem pod prysznic. W trakcie porannych czynności przypomniała mi się Rose. To ona kazała mi walczyć o Jess i nie poddawać się. Może miała rację? Może jeszcze mam jakieś szanse? Może uda mi się wygrać? A może zwariowałem. Jedno wiem na pewno. Kocham Jess. 



****J*E*S*S****


Po wyjściu z gabinetu szefowej skierowałam się do biurka Tonego. Siedział pijąc kawę.
- Chciałam podziękować ci za świetną współpracę, przeprosić za nasze nieporozumienie na początku oraz pożegnać się - powiedziałam po czym wyciągnęłam do niego rękę na pożegnanie. 
- O czym ty mówisz? - zapytał zdezorientowany. 
- Przecież dobrze wiesz, że zostałam zwolniona. 
W tym momencie Tony zrobił wielkie, zdziwione oczy i wstał. 
- Ale ja naprawdę o niczym nie wiem! - powiedział. - Ja rozmawiałem z szefową o tobie i o artykule i miałaś mieć awans!
- Wiem. Żartuję tylko - rzuciłam odwracając się i idąc do swojego biurka. 
- Jesteś wredna! - podniósł głos. Rzucił jakimś zeszytem, który wylądował przy moim stanowisku. 
- Wiele razy to słyszałam - wystawiłam mu język.
Zauważyłam filiżankę z kawą stojącą obok mojego komputera. Spojrzałam na Tonego i wyszczerzyłam się do niego. 
- Dziękuję za kawę. Wiem, że bardzo mnie lubisz. 
- Nienawidzę cię!
W tym momencie zadzwoniła moja komórka. Automatycznie nacisnęłam zieloną słuchawkę nie patrząc kto dzwoni. 
- Słucham - powiedziałam. 
- Dzisiaj będziesz w domu w normalnym stanie? - usłyszałam od razu pytanie mojego brata.
- Wiesz. Jest rano więc nie wiem co będzie później. 
- Jess mnie to naprawdę nie śmieszy. 
- Wiem, że chcesz być moją nianią i pouczać mnie, ale zrozum, że jestem już duża. 
- Wiek to tylko liczby i nie zawsze świadczą o dorosłości. A zwłaszcza po tym co przeszłaś. Ja się o ciebie martwię! Zrozum to. 
- Czy ty ciągle będziesz żyć przeszłością?! - podniosłam głos po czym rozłączyłam się. 
Zrobiło mi się głupio, że nakrzyczałam na własnego brata i to jeszcze w miejscu gdzie pracuję. Spojrzałam na Tonego. Był blady. Wyglądał na przerażonego. 
- Co ci jest? - zapytałam. 
Chłopak milczał.
- Tony, co się dzieje?! - powtórzyłam pytanie. 
- Nie, nic. Wszystko okey. 
- Na pewno?
- Tak. A na kogo tak nawrzeszczałaś? Jakiś psychofan? 
- Gorzej. Mój własny brat.
W tym momencie na ustach Tonego pojawił się uśmiech.
Pozostałe godziny pracy przebiegły spokojnie. Wychodząc z budynku zauważyłam stojący na parkingu samochód Anny. Pożegnałam się z chłopakiem po czym skierowałam się w stronę auta.
- Pamiętaj o jutrzejszej imprezie! - usłyszałam jeszcze głos Tonego. - Sam po ciebie przyjedzie.
- Pamiętam. To do jutra.
Będąc już w domu zauważyłam, że w salonie siedzi Andreas. Usiadłam obok niego i zaczęłam:
- Wiesz braciszku... Przepraszam za ten ostatni dzień. Chodzi mi o stan w jakim wróciłam. Dlatego chcę abyś zabrał Annę na jakąś kolację. Cały czas pracujecie, a potem zajmujecie się domem. Na dodatek macie mnie na głowie. Zabierz ją gdzieś i spędźcie ten wieczór tylko we dwoje. Ja zajmę się Jacobem.
- A tobie co się stało? Uderzyłaś się w głowę?
- Próbuję być miła, a ty co? - udałam obrażoną.
- Oj dobrze. Dziękuję. Idę porozmawiać z Anną. Nie wiem czy będzie miała ochotę.
- Kobiety kochają niespodzianki - uśmiechnęłam się do niego.
Odwzajemnił uśmiech i wyszedł, a ja zaczęłam oglądać bajkę z moim bratankiem. Po chwili do salonu weszła Anna dziękując mi za moją propozycję. Pół godziny później w domu zostałam tylko ja i Jake.
Postanowiliśmy iść na plac zabaw, bo była dość ładna pogoda.
Siedząc na ławce i patrząc na wszystkie bawiące się w piaskownicy dzieci poczułam jak coś w środku mnie ściska. Przypomniały mi się Alex i Angela. Kiedyś też siedziałyśmy na ławce przed placem zabaw i śmiałyśmy się która z nas pierwsza zostanie mamą. Planowałyśmy wtedy, że nasze dzieci pójdą do jednego przedszkola. Wtedy jeszcze byłam pewna, że będę miała dziecko z Niallem. Nie spodziewałam się, że moje życie obierze inny kierunek.
Po godzinie zabawy wróciliśmy do domu, bo oboje byliśmy bardzo głodni. Przygotowałam kolację, a później wykąpałam i położyłam Jake'a spać. Wiedziałam, że mój brat wróci późno, bo napisał mi wiadomość, że po kinie idą na kolację.
Gdy Jacob zasnął włączyłam w salonie film, który kiedyś oglądałam z dziewczynami. Wszystkie płakałyśmy. My trzy i film "Trzy metry nad niebem". Oglądając go teraz poczułam tęsknotę za Alex i Angelą. To nie ich wina, że nie wyszło mi z Niallem. Widocznie tak miało być. Nie byliśmy sobie pisani.
Chwyciłam za komórkę i wybrałam ciąg liczb, który utkwił mi w pamięci. Zresztą numery telefonów bliskich osób zawsze miałam w głowie.
Wiedziałam, że to najwyższy czas. Czułam, że moje serce przyśpiesza. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i czekałam na odpowiedź ze strony mojej kuzynki. Po kilku sygnałach, które trwały chyba wieczność wreszcie usłyszałam:
- Słucham?
Słysząc głos Angeli ścisnęło mnie w gardle. Nie mogłam wydobyć z siebie słowa.
- Słucham? - usłyszałam ponownie.
- Angy - powiedziałam.
- Boże! Jess to ty? - zapytała.
Wiedziałam, że mnie rozpozna. Tylko ja tak do niej mówiłam.
- Yhym - mruknęłam. Nie wiedziałam co mam powiedzieć jeszcze.
- Wariatko! Gdzie ty się podziewasz?! My tu umieramy bez ciebie!
- Ja bez was też. Dlatego dzwonię. Czas pozbyć się egoizmu z mojej strony i powrócić do życia.
- To kiedy się spotykamy?
- Nie wiem kiedy. Pracuję. Mam nowe życie.
- Ale jesteś w Wielkiej Brytanii, prawda? Jesteś u Andreasa, tak?
- Zawsze dobrze mnie znałaś. A jak Alex?
- Strasznie przeżywała twój wyjazd. Codziennie pyta czy mam z tobą kontakt. Ona tobie zawdzięcza życie oraz swoją miłość.
- To świetnie, że jest szczęśliwa. A ty jesteś?
- Gdybyś była w Londynie byłabym szczęśliwsza.
- Kiedyś przyjadę. Obiecuję. Moje serce musi tylko całkowicie przestać krwawić.
- Poznałaś kogoś?
- Tak. Tony pomaga mi zapomnieć o wszystkim.
- Uuu... nowa miłość? Przystojny? Czym się zajmuje? Opowiadaj!
Zaczęłam się śmiać. Tak, to cała moja kuzynka. Ona zawsze potrafiła doprowadzić mnie do śmiechu.
- Wiesz... Tony... bardzo przystojny. Pracujemy razem. Ale ja i on to tylko przyjaciele.
- Tak, tak. Od tego się zaczyna.
- W naszym przypadku to tylko przyjaźń. I już tak zostanie na zawsze. Wiesz, on jest gejem. Chyba. Tak mi się wydaje. Mieszka razem z Samem.
Po drugiej stronie usłyszałam śmiech.
- Masz przyjaciela geja? - zapytała Angela dławiąc się śmiechem.
- Tak. I to wcale nie jest śmieszne! A po drugie nie szukam chłopaka. Jestem w związku z wolnością.
Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę po czym rozłączyłam się. Umówiłyśmy się w niedzielę na Skype. Angela obiecała, że namówi Alex na wspólną konferencję.
Poczułam radość, która była mi tak obca od pewnego czasu. Uświadomiłam sobie jak bardzo tęsknię za Alex, za Angelą, za moją mamą, za Londynem.
Wyłączyłam film i wzięłam szybki prysznic. Leżąc w łóżku wspominałam wszystkie chwile spędzone z dziewczynami.
-------

6 komentarzy:

  1. Supperowy, jak zresztą karzy ;)) Mam nadzieję że nasz Pan Styles się nie podda! Chcę następnyy ;**♥

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest świetne.. ! <3 Oby tylko Hazza się nie poddał ^^ Czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. super rozdział nie mogę się doczekać następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  4. kocham to ;*:* mam nadzieje że jakoś będą razem .. Jess i Harry;* <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy nowy rozdział ??

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny dodaj szybko naspępny :D

    OdpowiedzUsuń