sobota, 14 kwietnia 2012

14. I'm with You and I will never let You go...

Dzisiaj skopiowałam wszystko i wyszło 58 stron formatu książkowego... <3
Dłuuuugie, mam nadzieję, że zaspokoiłam Was na jakiś czas ^^ *bez skojarzeń*
Dziś  piosenki, bo jedna to za mało na całość :D
1. Rotten Bark - I got You on my own
2. Natalie Imbruglia - Torn... True Directioner wie dlaczemu <3
-------
...
****J*E*S*S****
Alarm w telefonie dał mi znak, że jest 6 rano. Ale jak zwykle nacisnęłam "drzemka" myśląc, że jeszcze 5 minut niezaszkodzi. Zrobiłam tak kilka razy, a potem usnęłam głębszym snem. Obudziłam się i spojrzałam na zegarek. Wskazywał 7:10. Jak oparzona zerwałam się z łóżka. Przecież muszę jechać do domu po ciuchy, a ubieranie zajmuje mi ponad 25 minut. W tej samej chwili obudził się Niall. 
- Cześć - powiedział ospale. - Która godzina?
- Po 7!
Również zerwał się na równe nogi.
- O cholera! Twoja mama mnie zabije!
Zachichotałam. Wyszłam z pokoju i poszłam do Liama, czyli do pokoju z którego wczoraj wychodziła moja kuzynka. Wparowałam do środka. Moja kuzynka spała wtulona w Payne'a. Podeszłam do łóżka.
- Ej, Angela! Wstawaj! Już po 7!
Nie było żadnej reakcji. Ona to zawsze śpi jak zabita. 
- Angela! - krzyknęłam. Byłam zdenerwowana tak późną godziną i nie myślałam, że mogę obudzić resztę. 
Liam otworzył jedno oko po czym mruknął:
- Ciii! - i nakrył ich kołdrą. 
Myślałam, że go zabiję. 
- Mnie to w ogóle nie śmieszy! - zerwałam z nich kołdrę i pociągnęłam moją kuzynkę za koszulkę.
W końcu się obudziła. Ospałym wzrokiem spojrzała na mnie i powiedziała:
- Co się tak spinasz? Wyluzuj!
- Jest po 7! Zaspałyśmy!
- O kurwa! - wyskoczyła z łóżka jakby została oblana kubłem zimnej wody. 
Ja wróciłam do Nialla. Jego nie było, a po chwili wrócił. Był już odświeżony i przygotowany do nowego dnia. 
- Jezu! Niall, co teraz? 
- Spokojnie.  Myślę, nie?!
- Tu nie ma czasu na myślenie! - poszłam do łazienki wziąć prysznic bo już miałam na końcu języka słowa by krzyknąć na blondyna. Ale przecież on nie był niczemu winien. 
Wzięłam szybki prysznic i wróciłam do pokoju. Na łóżku leżały jakieś ciuchy. 
- Masz ubieraj! - podał mi je.
- Co to ma być?!
- Spodnie i koszulka od Harrego.
Szybko wsunęłam na siebie siwe rurki i spojrzałam na słynną koszulkę Hazzy z liczbą "18 56".
- Przecież on cię zabije!
- Oj tam. Nie zauważy.
Szybko się ubrałam, wzięłam telefon i zeszliśmy na dół. 
 
 
****A*N*G*E*L*A****


Spało mi się świetnie. No ale komu by nie było dobrze obok Liama? To wszystko popsuła moja kuzynka wparowując do pokoju jak do siebie. No, ale miała rację, bo ja zawsze grzebię się jeżeli chodzi o przygotowania do szkoły. Zasnęliśmy dopiero około 4 w nocy więc tak wczesna pobudka była bolesna.
Obudziłam się i byłam przerażona późną godziną. Wzięłam szybki prysznic, a potem Liam dał mi swoje spodnie i jakąś koszulkę. Potem on się ogarnął, biorąc prysznic i zeszliśmy na dół.
Tam czekało na nas małe śniadanie składające się z  kanapek z Nutellą i szklanki soku. Szybko jedliśmy, a Liam mówił:
- Ej, jakie macie plany na jutrzejszy wieczór?
- Ja nie mam - powiedziałam.
- Ja też nie. A co?
- Bo jutro gramy koncert i tak sobie myślę, Niall na pewno też, że fajnie by było gdybyście wpadły. 
- Ja jestem za!
- No nie wiem... - zaczęła kręcić moja kuzynka.
- No proszę! - Niall spojrzał na nią z miną zbitego psa. 
- Ech... no dobra!
- Jupi! - Horan cieszył się jak dziecko.
Dokończyliśmy jeść i spojrzałam na zegarek. 7:30.
Wszystko robiliśmy w biegu. Na dodatek Liam nie mógł znaleźć swoich kluczyków. Ostatecznie się znalazły i mieliśmy już wychodzić. 
- Niall, idziesz? - krzyknął Payne do blondyna, który nadal był w kuchni.
- Już. Moment. Robię sobie kanapkę. 
- Cholera! Zawsze je w najmniej odpowiednich momentach.
Po kilku sekundach wreszcie do nas dołączył i poszliśmy do garażu. Kilka minut później byliśmy w drodze do domu mojej kuzynki. A po upływie kolejnych minut Liam zaparkował obok miejsca jej zamieszkania.

****J*E*S*S****


Wysiadłam i pobiegłam do środka. Wpadłam tam jak burza idąc od razu na górę. Dobrze, że byłam spakowana na piątek więc wzięłam tylko torbę i zeszłam na dół. Moi rodzice siedzieli w kuchni. Nawet tam nie zajrzałam tylko krzyknęłam:
- Miłego dnia w pracy!
- Wzajemnie. 
Wyszłam z domu i po sekundzie siedziałam z powrotem w aucie. Odetchnęłam głęboko. A Liam już jechał pod dom Angeli. Mimo tych kilku kilometrów, dotarliśmy tam w ciągu mniej niż 10 minut. Moja kuzynka również biegiem ruszyła do domu. Gdy czekaliśmy na jej powrót, dostałam SMSa od mamy. 
Przypominam Ci o dzisiejszych urodzinach babci. Miałaś upiec ciasto. Liczymy na Ciebie.
- O cholera! - przeklęłam pod  nosem. 
- Co jest? - zapytał z troską Niall przytulając mnie. 
- Bo moja babcia ma dziś urodziny i powiedziałam, że upiekę ciasto. 
- Okey. To ja mam propozycję. 
- Jaką?
- Pomogę ci robić ciasto...
- Hahaha - Liam wybuchł śmiechem. - Ty i robienie ciasta? Chyba pomożesz jeść a nie robić.
Niall nie przejął się nim tylko kontynuował:
- Jeżeli spędzicie u nas wieczór. Wiesz, chciałbym cały weekend, ale no wiesz. Jutro mamy próby, a nie chcemy was ciągać w tą i z powrotem. 
- Hmmm... okey. 
Dał mi całusa. W tej samej chwili wróciła moja kuzynka. Wsiadła, zapięła pasy i ruszyliśmy w stronę znienawidzonego przeze mnie miejsca. Mieliśmy 10 minut do rozpoczęcia lekcji. Payne jechał z nieprzepisową prędkością, ale teraz nie miało to znaczenia. Na szczęście, gdy do dzwonka zostały 2 minuty byliśmy już na parkingu szkolnym. 
Pocałowałam się z Niallem, a moja kuzynka z Liamem.
- O której kończycie?
- O 14 - powiedziałam
- Okey, będziemytu czekać. Pa. - powiedział kierowca. - Kocham cię - zwrócił się do Angeli. 
- Ja ciebie też - dali sobie całusy. 
- Kocham cię - mruknął do mnie Niall.
- Ja ciebie też - pocałowaliśmy się. 
Razem z Angelą wysiadłyśmy i poszłyśmy do szkoły. Przestąpiłyśmy próg i zadzwonił dzwonek więc szybko pobiegłyśmy do odpowiedniej klasy. 
Godziny w szkole mijały spokojnie. Dziewczyny z naszej klasy szeptały między sobą o naszych ciuchach, a zwłaszcza o mojej koszulce. Pewnie coś podejrzewały. My miałyśmy to gdzieś i chodziłyśmy roześmiane. Na którejś przerwie Alice podeszła do mnie i zapytała:
- Ej, to nie jest przypadkiem koszulka taką jak ma Harry?
- Tak, to taka koszulka. 
- Gdzie kupiłaś? - zapytała z nadzieją, że jej powiem.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Nie chciałam żeby mój związek z Niallem się wydał, ale po chwili machnęłam w środku ręką. Niech zazdroszczą. 
- Niall mi dał.
Zamurowało ją. Wściekła odeszła. Myślałam, że mi nie uwierzy, ale jednak.
 Jakiś czas później wreszcie usłyszałyśmy upragniony dźwięk dzwonka obwieszczający, że ostatnia lekcja dobiegła końca. Spakowałyśmy się i wyszłyśmy z klasy i ze szkoły. 
Na parkingu była prawie cała damska część naszej szkoły. Nie wiedziałyśmy czym było ono spowodowane, ale po chwili już się domyślałyśmy. Poszłyśmy w tamtym kierunku. Zobaczyłyśmy Nialla i Liama, rozdających autografy. Od razu nas zauważyli i Payne krzyknął:
- Hej! Już koniec?
- Tak - mruknęła moja kuzynka. 
Jej chłopak porwał ją w ramiona i namiętnie pocałował przy dziewczynach z naszej szkoły. Horan zrobił to samo ze mną. Po chwili otworzyli drzwi od auta, a my wsiadłyśmy. Chłopaki rozdawali jeszcze autografy. Otworzyłam szybę by popatrzeć. Widziałam zazdrość w oczach innych. W pewnej chwili podeszła do nas Mary i wysyczała do mnie:
- Ty dziwko! On miał być mój.
Roześmiałam jej się w twarz. Nie wzruszały mnie takie słowa. Kilka minut później chłopaki skończyli i też zajęli miejsca w samochodzie. Ruszyliśmy w drogę powrotną. Około 10 minut później Liam zaparkował przed moim domem. Dałam całusa w policzek mojej kuzynce i pożegnałam się z Payne'm. Wysiadłam. 
- A ty nie idziesz? Miałeś mi pomóc - powiedziałam do Nialla. 
- Pewnie, że idę. 
Liam zaczął się śmiać. 
Blondyn wysiadł i poszliśmy do mnie, a auto odjechało. Wygrzebałam klucze z torby i otworzyłam drzwi wpuszczając mojego chłopaka do środka. 
Zaniosłam torbę na górę, a Horan poszedł za mną. Usiadł na moim łóżku i pociągnął mnie za rękę. Usiadłam mu na kolanach. 
- Wiesz co? - zapytał tajemniczo. 
- Hmm?
- Kocham cię.
- O! Naprawdę?
- Bardzo.
- Ja ciebie też.
Pocałowaliśmy się. Jednak po chwili wróciłam do rzeczywistości i przypomniałam sobie po co tu jesteśmy. 
- Okey, idziemy do kuchni - powiedziałam. 
Zeszliśmy na dół i poszliśmy do kuchni. Otworzyłam lodówkę i zaczęłam wyciągać potrzebne składniki. Potem wyciągałam resztę z szafki i wtedy zorientowałam się, że nie ma kakao. 
- Ups. Kakao wyszło z użycia. Muszę iść do sklepu. 
- Ja mogę iść! Tylko powiedz mi gdzie. 
Wytłumaczyłam mu w kilku słowach gdzie ma iść i po chwili zostałam w domu sama. Zaczęłam robić ciasto. Doszłam do momenty kiedy powinnam dodać kakao i wtedy zorientowałam się, że Nialla nie ma już pół godziny. Czyżby się zgubił? Nie, to niemożliwe. Zaczęłam się martwić.
Po chwili usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Kilka sekund później do kuchni wszedł Horan, który był przestraszony i zdyszany. 
- Co się stało? - zapytałam. 
- Idą chodnikiem wpadłem na kilka dziewczyn, które  mnie rozpoznały. Krzyczały i piszczały. Zacząłem uciekać, a one zaczęły mnie gonić. Po chwili było ich jeszcze więcej. Nie wiem skąd się w ogóle wzięły.
Nie chciałam wybuchnąć śmiechem widząc jego przerażenie dlatego go przytuliłam. 
- Moje biedactwo. Dobra, to ja idę sama do sklepu. 
- Nie, poczekaj chwilę.
Blondyn wyjął telefon i wybrał czyjś numer. Po kilku sygnałach ktoś odebrał, a on powiedział:
- Hej, Paul. Mam taką małą, bardzo maleńką sprawę... No bo... potrzebuję tort, no!.... Nie, nikt nie ma urodzin. Tylko babcia Jess.... Okey, dzięki.
Podał jeszcze adres i rozłączył się. 
- Zwariowałeś?! 
- Nie, ale przecież to ja wszystko zepsułem. 
- Jezu, Niall....
Nie dał mi dokończyć, bo zamknął mi usta pocałunkiem. Poddałam się temu i odwzajemniłam pocałunek.
Gdy wkładam składniki z powrotem do szafki, Niall otworzył lodówkę, mówiąc:
- Jestem głodny. 
Roześmiałam się. 
- Spoko, bierz co chcesz. 
Wyjął talerz z naleśnikami i wstawił go do mikrofalówki.  Po chwili, gdy były już gorące zaczął jeść, a ja do niego dołączyłam. Polane czekoladą i z dużą ilością bitej śmietany znikały w ustach blondyna. W tym samym momencie usłyszeliśmy dzwonek do drzwi więc poszłam otworzyć. W drzwiach ujrzałam Paula z wielkim kartonem. Podał mi go.
- Eee...yyy...dzięki - powiedziałam. 
- Nie ma sprawy. Wszystkiego najlepszego dla twojej babci. 
- Dziękuję. 
Wróciłam do kuchni. Dokończyliśmy jeść i spojrzałam na zegarek. Dochodziła 17. Włożyłam talerz do zmywarki, a Niall zamówił taksówkę. Po 30 minutach byliśmy już w domu chłopaków. Weszliśmy do środka i od razu usłyszeliśmy dźwięk telewizora, a także śmiech Harrego. Weszliśmy do salonu i zobaczyliśmy leżącego na łóżku Hazzę, który bawił się z Lux, dzieckiem stylistki.
- Lou przywiozła ją, bo chciała iść na kolację z Tomem - wyjaśnił Liam widząc zdziwioną minę blondyna. - Jak tam, ciasto zrobione?
- Yyy.. tak jakby - Niall posłał mu uśmiech. 
- Tak jakby czyli już w połowie zjadłeś?
- Nie! Po prostu z pewnych przyczyn zdecydowaliśmy się by zamówić tort w cukierni. 
Payne zachichotał. 
- Fajne ciuchy - zwrócił się do mnie Styles. 
- Mocno się gniewasz? - zapytałam. 
- Nie, no co ty! Wcale. 
- A Zayn jeszcze w szpitalu? - zapytał blondyn.
- Tak. Niedługo powinien wrócić. 
Harry wstał i podał mi Lux. Nie wiedziałam co mam zrobić, bo nie miałam młodszego rodzeństwa i raczej nie miałam częstej styczności z dziećmi.
- Przypilnujcie ją. Ja idę się przebrać, bo zaraz wychodzę z Louisem do kina na jakiś nowy film.
- Eee...
Nie dokończyłam, bo on poszedł na górę. Odwrócił się jeszcze i powiedział:
- Tak w ogóle to nakarmcie ją, bo jest głodna. Wszystko macie w torbie. 
Lou też poszedł na górę. Ja oddałam dziecko mojej kuzynce, która siedziała na kolanach Liama, a on zaś zajmował fotel. Niall wziął torbę Lux i zaczął wyjmować jakąś miseczkę, łyżeczkę i słoiczek z jakąś papką. 
Lux zaczęła wyciągać do mnie rączki więc musiałam wziąć ją z powrotem by nie wyszło na jaw, że nie umiem zajmować się dziećmi. 
Payne szeptał coś do Angeli i po chwili wstali i chłopak powiedział:
- Idziemy na górę... Obejrzymy sobie jakiś film, może. Zajmijcie się małą. 
I poszli, zostawiając nas z dzieckiem. Usiadłam na sofie. A Niall właśnie przekładał jedzenie ze słoiczka do miseczki. Po chwili podał mi. 
- Ja mam ją karmić?! - zapytałam przerażona. 
- No, a co? 
- Ja nie umiem! Nie mam rodzeństwa i nie jestem ekspertem od dzieci. 
- Oj! To łatwe. 
Posadził ją pomiędzy nas i zacząć ją karmić. Lecz jej chyba niezbyt smakowała, bo wszystko wypluwała prosto na nogę blondyna i kanapę. Spróbował jeszcze kilka razy po czym zażartował z poważną miną:
- To tamagotchi jest zepsute!
Ja wybuchłam śmiechem. 
- W tamagotchi rozkażesz by zasnęło i masz wolne. 
- A ty byś mi przynajmniej pomogła! - powiedział już całkiem na serio.
Wzięłam małą na kolana i zaczęłam ją karmić. O dziwo, mi szło lepiej. 
- O! Naprawiło się. Pewnie było spięcie w baterii - zażartował.
Jakimś cudem kilkanaście minut później papka zniknęła. Trochę zostało na moich ubraniach, trochę na kanapie i Niallu, mała część została na Lux, a reszta była w jej brzuchu. Blondyn wziął torbę i wyjął jakieś ciuszki by ją przebrać. Położył ją, rozebrał, zmienił pieluchę i ubranko. Miał w tym naprawdę dużą wprawę, w przeciwieństwie do mnie. Szybko się uwinął, a Lux zaczęła zrzędzić. Była zmęczona więc Niall zaczął ją usypiać. Po chwili była już cisza, a mała była w krainie snu.
My się przebraliśmy, ogarnęliśmy wszystko i włączyliśmy film na DVD. Harry i Lou poszli do kina, Zayn był u Alex, a Angela z Liamem na górze. Czas mijał szybko. Lux się obudziła i zaczęliśmy się z nią bawić oglądając film. Potem włączyliśmy drugi.  W tym czasie do salonu weszła Lou. 
- Dzięki, że się nią zajęliście. Mieliśmy dziś z Tomem ważną rocznicę i chcieliśmy to jakoś uczcić. Dziękuję jeszcze raz. 
- Nie ma za co. Wiesz, że bardzo ją kochamy i uwielbiamy z nią zostawać.
Lou spakowała córeczkę i po chwili już jej nie było. Ja spojrzałam na zegarek. Minęła 23. Niall wyłączył TV, bo film dobiegł końca, i poszliśmy na górę. Znowu dostałam bokserki i koszulkę. Poszłam pod prysznic, a po 30 minutach leżeliśmy przytuleni. Pogadaliśmy trochę i około północy poszliśmy spać...
...
----------
Mam nadzieję, że się podoba. Taki dłuższy, bo weekend... No, dobra, żart. Miałam wene po prostu :D
A tak w ogóle dziś są 15 urodziny płyty ULTRA Depeche Mode, dlatego 100 lat xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz