środa, 18 kwietnia 2012

18. One heartbeat lost in the crowd...

Awwww, jaram się dzisiejszą notką jak Londyn w 1666r. <3 Bo... a zresztą czytajcie sami xD
Postaram się jutro dodać wcześniej, zaraz po szkole usiądę do pisania, bo o 17 mam spotkanie z Egzorcystą <3 Aw! <3 Jaram się jak...hmmm....Fretka Jeremiaszem xD
Dedyki xD
Daria D. - za to pisanie SMSów na lekcji <3
Ada <3 - bo jest fajną poduszką <3
Tokio Hotel - Zoom Into Me <3
-------
...
****N*I*A*L*L****

Po chwili wstałem i wybiegłem stamtąd. Po twarzy spływały mi łzy. Usiadłem na ławce stojącej w pobliskim parku. Wyciągnąłem telefon i mimo że prawie nic nie widziałem przez łzy, wybrałem numer Hazzy. Chciałem żeby po mnie przyjechał. Po chwili jednak zrezygnowałem i schowałem komórkę do kieszeni. Nie chciałem wracać do domu. Wstałem z ławki i zacząłem iść przed siebie. Nie miałem sił już płakać. Nie miałem też już sił na dalsze życie. 
Po pół godzinnym włóczeniu się po mieście postanowiłem iść do baru gdzie imprezowałem z chłopakami. Dotarłem tam w ciągu nie całych 15 minut. Siedząc przy barze zamówiłem drinka. Sączyłem go i rozmyślałem o mojej dziewczynie. Nieżyjącej dziewczynie. Bóg mnie nie wysłuchał. Zabrał mi Jess. 
Zamawiałem jednego drinka po drugim. Nie obchodziło mnie to, że ktoś może zrobić mi zdjęcie, wrzucić je do internetu z podpisem w stylu "Niall Horan - pijakiem". Pfff, mi było już wszystko obojętne. Moje szczęście krótko trwało. Zaledwie kilka tygodni. Nie chciałem żyć.
Siedziałem i sączyłem drinki przez wiele godzin. Nastał wieczór. Wiem, bo do baru zaczęła schodzić się młodzież. A ja byłem już dobrze wstawiony. Szumiało mi w głowie, a nogi odmawiały posłuszeństwa. Piłem i piłem. Ale alkohol nie pomógł mi zapomnieć.  W pewnej chwili podeszła do mnie jakaś blondynka. Zaczęła mnie przytulać, całować. Nie opierałem się. Nie miałem sił by wstać i stamtąd wyjść. Postawiłem jej drinka. Wspólnie wypiliśmy alkohol. W pewnym momencie usiadła mi na kolana i zaczęła mnie całować. Więcej nie pamiętam. Nie wiem co wydarzyło się później. 


****P*A*U*L****


Około godziny 23 zadzwonił mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz. Numer był nieznany. Jednak odebrałem przedstawiając się. Wtedy osoba po drugiej stronie przekazała mi informację, że Niall śpi przy stoliku w klubie. Zapisując na kartce nazwę i adres baru starałem się zachować opanowanie. Ja to się mam z tymi dzieciakami. No ale cóż, taka praca. 
Po chwili jechałem pod wskazany mi adres. Widok, który zastałem na miejscu był przerażający. Blondyn siedział bez koszulki, której nigdzie nie było. Barman opowiedział mi wszystko. Dowiedziałem się, że Horan ciągle powtarzał "Ona nie żyje". Nie wiedziałem o co chodzi. Przecież nikt nie umarł. 
- A koszulkę zabrała jedna z fanek, która dosiadła się do niego - powiedział barman. - Chcieli mu również zabrać spodnie, ale nasza ochrona to zauważyła i zareagowała. 
- Dziękuję. I przepraszam za niego. To się już nigdy nie powtórzy - obiecałem. 
Wziąłem blondyna pod ramie i wyszedłem z nim z klubu. Chłopak w ogóle nie reagował. Był nieprzytomny. Wsadziłem go do mojego auta i zawiozłem do domu. Pół godziny później byłem pod domem chłopaków. Wziąłem Nialla na plecy i zaniosłem do środka. W salonie siedział Harry i Lou. Oglądali jakiś film. 
Przerazili się widokiem kumpla. Jeszcze nigdy go w takim stanie nie widzieli. Zaczęli wypytywać co się stało. Opowiedziałem im wszystko, a na koniec dodałem:
- Gdy się obudzi porozmawiajcie z nim poważnie. Niech nie robi więcej takich jaj. 
Chłopacy pomogli mi zanieść blondyna na górę. Położyliśmy go w jego pokoju. 
Opuściłem ich dom i wróciłem zdenerwowany do siebie. 


****J*E*S*S****


Dziś przeniesiono mnie do innej sali. Nie potrzebowałam już aparatury więc teraz jestem na sali skąd za kilka dni mnie wypiszą. O godzinie 11 wpadła do mnie na chwilę mama przywożąc mi laptopa oraz kilka innych rzeczy. Miałam cichą nadzieję, że za chwilę ujrzę też Nialla. Jednak tak się nie stało.
Włączyłam laptopa i serfowałam w necie. Oglądałam filmiki na YouTube, czytałam e-booki itp. Jeden portal społecznościowy omijałam szerokim łukiem jednak w nocy nie wytrzymałam i zalogowałam się na Twittera. To co tam ujrzałam przeraziło mnie. W trendach było "Niall Horan w barze! HOT". Nie wiedziałam o co chodzi, ale za chwilę się dowiedziałam. Jakaś fanka dodała zdjęcia blondyna z baru. Całował się z jakąś dziewczyną. Ona go rozbierała. Nie mogłam na to patrzeć więc energicznie zamknęłam laptopa. Rozpłakałam się. Dlaczego?! Dlaczego on mi to zrobił?! A twierdził, że mnie kocha. Przepraszał....
Jednak moja ciekawość wzięła górę i z powrotem otworzyłam komputer. Z bólem serca przeglądałam fotki oraz czytałam podpisy "On już jest mój! Jestem taka szczęśliwa. Będziemy razem <3 Powiedział, że mnie kocha <3". Siedziałam ze wzrokiem wbitym w te nowości przez wiele godzin. Nie mogłam w to uwierzyć. W pewnej chwili poczułam przypływ odwagi i napisałam do "nowej miłości" Nialla. 

Hahaha, dziewczyno. On nigdy nie będzie Twój. Nie licz na to. My się kochamy i nadal jesteśmy razem. 

Wysłałam, a po chwili dostałam  odpowiedź. Nie była zbyt miła. 

Dziwko, czym ty się łudzisz?! Że On cię kocha? Błaaaaaagam. Gdyby cię kochał to byłby z tobą, a nie ze mną. To mi mówił dzisiaj, że mnie kocha. Także radzę ci - obudź się z tej bajki, bo nie zasługujesz na Nialla. 

Nie odpisałam nic. Nie wiedziałam co mam na to odpowiedzieć. Dziewczyna miała rację. Gdyby Niall był ze mną to nie całowałby się z nią. Gdyby mnie kochał to byłby obok mnie tutaj, a nie w barze z nią. Wylogowałam się z Twittera. Wyłączyłam komputer i odłożyłam go. Leżałam i myślałam co będzie dalej. Przecież po wyjściu ze szpitala nie mogę iść tak po prostu do Horana i powiedzieć "Hej, było nam tak świetnie. Wróćmy do siebie.". Nie, jednak to wszystko skończone. Blondyn ma inną, a ja nie mogę znów zamieszać w jego życiu. Zresztą, sama podjęłam decyzję, że stąd wyjadę i nie pozwoliłam mu nic wyjaśnić.
Gdy za oknem powoli zaczynało wschodzić słońce, ja dopiero poczułam zmęczenie. Usnęłam. 


****Z*A*Y*N****

Siedziałem z Liamem, Lou i Harrym w salonie. Opowiadałem im co dowiedziałem się wczoraj w szpitalu. 
- Do dnia dzisiejszego nie znaleziono dawcy. Z każdym dniem szansa na przeżycie i wyzdrowienie Alex maleje. Całą noc myślałem... Chłopaki musimy coś zrobić! Musimy znaleźć dawcę!
- To poddajmy się badaniom czy któryś z nas nie może oddać jej swojego szpiku! - zaproponował Liam.
- Też o tym myślałem, ale... nie wiedziałem czy się zgodzicie - mruknąłem. - O 14 jadę do szpitala i porozmawiam o tym z lekarzem. 
- To my jedziemy z tobą - powiedział Lou. 
Posłałem im uśmiech. Byłem szczęśliwy, że ,tak jak ja, chcą by Alex wyzdrowiała. 


****N*I*A*L*L****

Obudziłem się z wielkim bólem głowy. Spojrzałem na zegarek. Dochodziła 15. Męczył mnie kac więc zszedłem na dół by wziąć jakąś tabletkę. W domu nikogo nie było. Trochę mnie to zdziwiło, ale ostatecznie machnąłem ręką. Rozpuściłem jakieś musujące "coś" w szklance wody i wróciłem do siebie. Położyłem się na łóżku i starałem przypomnieć sobie dlaczego w ogóle mam kaca. Miałem totalną pustkę w głowie. Pamiętałem tylko bar, jakąś dziewczynę, ale nic poza tym. Poddałem się. Nie mogłem nic wymyślić. 
Włączyłem laptopa i zalogowałem się na Twittera. Wtedy mnie zamurowało. W trendach była "Nowa miłość Nialla". Że co?! O co tu w ogóle chodzi?! Siedziałem z rozdziawioną buzią oglądając fotki jakieś blondyny trzymającej moją koszulkę, którą wczoraj miałem na sobie. Zacząłem rozglądać się po pokoju. Koszulki nigdzie nie było. To znaczyłoby, że.... O nie! Pod fotką był podpis "Jesteś boski. Ten seks z Tobą był świetny! <3" O kurwa! Co ja narobiłem?! To nie może być prawda. Przecież ja... Nie, tylko nie to! A zresztą jest mi już wszystko jedno. Ja i tak nie mam już dla kogo żyć. Przypomniała mi się data, sala i ta pustka. Popłynęły mi łzy. Odłożyłem komputer na stolik i skuliłem się. Po chwili wstałem, wziąłem z garderoby dres i poszedłem pod prysznic. Wszystko mnie bolało i było mi gorąco. Zimna woda zmyła łzy, smutek, ból i wszystkie myśli. Gdy wyszedłem z łazienki usłyszałem, że ktoś jest na dole. Zszedłem tam. W salonie siedziała Angela wtulona w Liama, a także reszta One Direction. 
- O patrzcie kto wytrzeźwiał! - powiedział Payne. 
Zaczęli się śmiać. Na widok kuzynki mojej dziewczyny popłynęły mi łzy. One były tak bardzo do siebie podobne...
- Jezu, Niall. Co jest? - zapytała dziewczyna widząc, że płaczę na jej widok. 
Wepchnąłem się na kanapę obok niej i powiedziałem:
- Ja przepraszam. Nie chciałem żeby to się tak skończyło.
- Za to wszystko musisz podziękować Paulowi - powiedział Harry. 
Byłem zdezorientowany. Za co ja mam mu dziękować? Nie chciałem teraz o tym myśleć. Miałem ważniejsze myśli niż podziękowanie dla Paula.  Spojrzałem znowu na dziewczynę i wydusiłem z siebie:
- Angela.... - zdusiło mnie w gardle. Patrzyła na mnie. - Powiedz mi... kiedy jest pogrzeb? - zalałem się łzami.
- Jaki pogrzeb?! - krzyknęła.
- No...pogrzeb Jess. 
W tym momencie Zayn podszedł do mnie, puknął mnie w czoło i powiedział:
- Ty chyba jeszcze jesteś pijany. 
- Przecież Jess nie żyje. Sam widziałem. A raczej nic nie widziałem, bo sala była pusta!
- Jak pusta sala?
- No....wtedy co mnie zawiozłeś, poszedłem do niej, ale tam nikogo nie było. 
- Jess została przeniesiona do innej sali, głupku! - powiedziała Angela i mnie objęła. 
W tej samej chwili szybko wstałem i pobiegłem na górę. Wziąłem telefon i portfel. Zbiegłem na dół i poprosiłem Zayna:
- Błagam, zawieź mnie tam! Muszę ją zobaczyć! Muszę wiedzieć, że ona żyje! - łkałem. 
Pół godziny później z wielkim bukietem róż byłem pod odpowiednimi drzwiami w szpitalu. Serce waliło mi jak oszalałe. Zapukałem i nacisnąłem klamkę. Coś mnie ścisnęło w środku. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem ją. Całą i zdrową. I naprawdę żyła! 
- Jezu! Ty żyjesz, ty żyjesz! - podszedłem prędko do niej nie mogąc w to uwierzyć. Położyłem na łóżku kwiaty.  Było ich ponad 100 więc zajmowały prawie całą powierzchnię. - Przepraszam, że tylko tyle ale w kwiaciarni, w której byłem nie było więcej. 
Po tych słowach mocno ją przytuliłem. 


****J*E*S*S****

Usłyszałam ciche pukanie. Myślałam, że to moja mama. Ale nie. Do sali wszedł Niall z wielkim bukietem róż. Na jego widok nadal czułam motylki w brzuchu. Ale tym razem kłóciły się z rozumem, który ciągle przypominał o zdjęciach z baru. 
Gdy do mnie podszedł, dał mi kwiaty i mnie przytulił byłam obojętna. Ale słowa "więcej nie było" jakoś mnie rozbawiły. Jednak nie chciałam pokazywać, że za nim tęskniłam. Nadal czułam żal po tym jak mnie rzucił i wczoraj zdradził. Po chwili opowiedział mi jak był pewny, że ja nie żyję. Po tej opowieści się zaśmiałam i powiedziałam:
- Głuptas z ciebie.
- Tak bardzo ciebie kocham. I nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. 
Wtedy zrozumiałam to wszystko. Wiedziałam, że był zazdrosny o Malika, bo tamten mógł mieć każdą ze swoją ciemną karnacją. 
W tym momencie wybaczyłam mu zdradę oraz inne przykrości. Zwyciężyła miłość.Spojrzałam mu w oczy i wyszeptałam:
- Kocham cię. 
- Ale nie chcesz już wyjeżdżać? Nie zostawisz mnie? Ja nie chcę być tu sam! - znów się popłakał. 
Otarłam mu łzy, śmiejąc się. 
- Nie. Nie wyjeżdżam. Za bardzo cię kocham, idioto!
- Ja ciebie też.
Pocałowaliśmy się,. Tak bardzo mi tego brakowało. 
Po chwili usiadł obok i milczał patrząc na mnie. Trochę mnie to peszyło. 
- No co?! - zapytałam w końcu. 
- Nic. Po prostu nie mogę uwierzyć w swoje szczęście. Jestem takim idiotą, a ty mi wybaczyłaś. 
- Bo cię kocham. 
- Ja ciebie też. 
Daliśmy sobie całusy. Niall w pewnej chwili zapytał:
- Dlaczego masz wyłączony telefon?
Z szuflady wyjęłam moją komórkę. Była rozwalona. W ogóle się nie włączała, a cały ekran był rozbity. 
- Tyle zostało z mojego telefonu. 
- Jezu! - powiedział. Wyjął swój telefon. Wyciągnął kartę sim i włożył moją. Uruchomił komórkę. 
- Ej! Przestań!
- Spokojnie, ja w domu mam jakiś poprzedni. 
- Moja mama ma mi kupić. Przestań!
- Muszę mieć jakiś kontakt z moim kochaniem - położył komórkę na szafce. 
Usiadłam i pocałowałam go. Byłam szczęśliwa, że mój wypadek połączył nas z powrotem. Choć wolałabym żeby odbyło się to bez wypadku, bo byłam cała obolała. Ale najważniejsze, że jestem z Niallem.
 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz