3 panie Horan i pani Tomlinson xD
Aerosmith - I dont want to miss a thing <3
-------
...
Kilka dni później...
****H*A*R*R*Y****
Siedzieliśmy w 4 w salonie. Lou był z Eleanor na zakupach, a ja, Liam, Niall i Zayn wygłupialiśmy się. W pewnej chwili usłyszeliśmy dźwięk telefonu i Malik wyjął swoją komórkę z kieszeni. Spojrzał na wyświetlacz i zrobił przerażoną minę.
- Ej, cicho! To ze szpitala! - uciszył nas po czym odebrał.
Po krótkiej rozmowie podziękował i rozłączył się. Schował telefon i powiedział:
- Jeden z nas może być dawcą! Mamy jechać do lekarza i dowiemy się który gdyż powiedział, że to nie rozmowa na telefon. Zbieramy się!
Widziałem, że był szczęśliwy, że jeden z nas uratuje Alex. W końcu pojawiła się mała nadzieją, że jego ukochana będzie całkowicie zdrowa.
Podnieśliśmy się z ociąganiem i zaczęliśmy się ubierać. Malik nas popędzał. Miałem ochotę coś do niego krzyknąć, ale ostatecznie ugryzłem się w język. Jest podekscytowany więc trzeba go zrozumieć.
Po kilku minutach siedzieliśmy już w jego aucie. Pół godziny później wchodziliśmy już do budynku, który ostatnio odwiedzaliśmy częściej niż nasze rodzinne domy.
Wjechaliśmy windą na odpowiednie piętro i skierowaliśmy się do gabinetu gdzie kilka dni temu mieliśmy podstawowe badania przed pobieraniem krwi. Zayn zapukał i otworzył drzwi.
- Dzień dobry - przywitał się.
My zrobiliśmy to samo wchodząc do środka.
- Dzień dobry - odpowiedział lekarz uśmiechając się do nas.
Zajęliśmy krzesła stojące przed biurkiem, a lekarz bez zbytniej gadki zaczął opowiadać o wynikach.
- Więc na szczęście okazało się, że jeden z was ma idealne wyniki by zostać dawcą. Przeprowadzimy jeszcze kilka badań aby upewnić się, że nie ma żadnych przeciwwskazań. Ale najważniejsze czy ta osoba się zgadza... Mianowicie chodzi mi o.... - spojrzał na mnie. - Tak, tak. Chodzi mi o pana, panie Styles.
- O mnie?! - zdziwiłem się. jednocześnie byłem przerażony. Nie spodziewałem się, że to ja mogę mieć podobne DNA do Alex.
- Tak. Pana wyniki idealnie nadają się na zostanie dawcą. Wiem, że to może być zadziwiające. Dlatego nie każę panu podejmować decyzji teraz. Jeżeli pan się nie zgodzi to będziemy szukać dalej lecz często zdarza się tak, że dawca się nie znajduje, a osoba chora umiera.
Byłem przerażony, że życie Alex było w moich rękach. Przecież ona była naszą fanką, ukochaną mojego przyjaciela, moją przyjaciółką, a co najważniejsze częścią One Direction!
- Nie chciałbym by pan podejmował tę decyzję na gorąco więc proszę się zastanowić, przespać się z tą myślą i dać mi znać. Chciałbym wiedzieć co i jak najlepiej jak najszybciej, bo gdy pan się nie zgodzi musimy szukać kolejnego dawcy, a czas ucieka. I życie też.
Nie wiedziałem co powiedzieć. Wiedziałem, że nie mogę zawieść innych, a najbardziej Zayna. I Jess. Lekarz wyjął jakieś dokumenty i mi podał.
- No cóż, jeżeli jednak zdecydowałby się pan to proszę to wypełnić i przyjechać do mnie.
- Dziękuję - wziąłem dokumenty. - A... jak taki zabieg wygląda? - zapytałem cicho.
Podał mi 2 warianty. Jednak zdecydowałem się na drugi gdyż Paul poganiał nas już z płytą, bo i tak zmienialiśmy już termin dwa razy. Wyklucza mnie też wyjazd na koncert w niedalekim czasie więc zdecydowałem się na opcję pobrania szpiku z kości.
- To niech się pan zastanowi i da mi znać - podsumował lekarz.
- Dobrze. To do zobaczenia - powiedziałem wstając.
- Do widzenia - pożegnali się chłopacy.
Podaliśmy sobie ręce i doktor powiedział:
- Do widzenia.
Wyszliśmy. Błądziłem myślami wokół teczki, którą trzymałem w ręce.
- Ja idę do Alex. Jedziecie do domu? - zapytał Malik.
- Chciałbym iść z tobą - powiedziałem.
Zayn podał Liamowi kluczyki. Payne razem z Niallem wyszli, a ja z moim przyjacielem wsiadłem do windy. Gdy jechaliśmy do góry brunet zapytał:
- Harry... i co, zgodzisz się być dawcą? Podarujesz jej życie? - spojrzał na mnie załzawionymi oczami.
Nie wiedziałem co odpowiedzieć, bo nadal biłem się z myślami. Jednak w tamtej chwili postanowiłem, że nie mogę myśleć tylko o sobie i zrobię coś dla szczęścia moich przyjaciół. Nabrałem sił i pewności siebie.
- Tak, zrobię to! - powiedziałem dumnie.
- Dziękuję! - Zayn mnie przytulił.
Drzwi się otworzyły. Osoby, które czekały na przyjazd windy zrobiły zdziwione miny, gdy zobaczyły dwóch tulących się facetów. Ale my mieliśmy to gdzieś. Wysiedliśmy i poszliśmy do odpowiedniego pokoju.
Zayn zapukał i szczęśliwy wszedł do środka. Na widok dziewczyny leżącej na łóżku coś mnie ścisnęło. Alex była blada, widać, że ostatkami sił próbowała pokazywać, że wszystko jest w porządku. Uśmiechała się, mimo że widać było, że to sprawia jej ból.
- Cześć kochanie - Malik podszedł do niej i dał jej całusa.
- Cześć - odwzajemniła całusa. - Hej Harry!
- Hej - mruknąłem.
Było mi głupio, że przebiegło mi przez myśl, że nie chcę być dawcą. Niepewnie usiadłem na krześle i posłałem jej uśmiech.
Alex spojrzała na mnie uśmiechnęła się. Zauważyłem, że cierpi. Nie wiedziałem jak mam się zachowywać.
- Wiesz co, Alex? Mam dla ciebie niespodziankę?
- O! Dla mnie?
- Bo.. znaleźliśmy dawcę dla ciebie.
- Naprawdę?! Dziękuję! - rozpłakała się.
Malik ją przytulił.
- A kto to? Chciałabym poznać tą osobę. I jej podziękować - szepnęła.
- Podziękuj Harremu. To on ma być dawcą.
Spojrzała na mnie zapłakanymi oczami.
- Dziękuję - wyszeptała.
Przytuliłem ją. Poczułem jak wilgotnieją mi oczy.
- Przyjaciołom się pomaga - wydusiłem z siebie mimo ścisku w gardle.
W tej samej chwili usłyszałem dźwięk mojego telefonu. Oderwałem się od Alex i wyjąłem telefon. Spojrzałem na wyświetlacz: CAROLINE <3
Jęknąłem i wstałem.
- Przepraszam na chwilę. Muszę odebrać.
Wyszedłem na korytarz. Siadając na krześle nacisnąłem zieloną słuchawkę.
- Cześć kochanie - powiedziałem.
- No cześć Harry. Mam chwilę wolnego. Co powiesz na lunch?
- Pewnie! Zaraz przyjadę. Jestem w szpitalu z Zaynem.
- Coś się stało?
- Nie. Opowiem ci jak się spotkamy.
- To ja czekam.
Rozłączyła się bez żadnego pożegnania. Wróciłem do sali i powiedziałem:
- Ja muszę lecieć. Caroline dzwoniła. Umówiliśmy się na lunch - wyjaśniłem.
Podszedłem do Alex. Dałem jej całusa w policzek i wziąłem swoją teczkę. Wychodząc powiedziałem jeszcze:
- Nara Zayn.
- Pa.
Wyszedłem zamykając drzwi. Zadzwoniłem po taksówkę. Wychodząc ze szpitala moje myśli krążyły wokół Caroline. Po tym jak powiedziałem jej, że jestem w szpitalu zrobiła się jakaś poddenerwowana. Nie rozumiem o co jej chodziło.
Kilka minut później wsiadłem do taksówki. Podałem adres naszej ulubionej kawiarni. Kilkanaście minut później byłem na miejscu. Zapłaciłem i wysiadłem. Wszedłem do środka. Ona już czekała. Podszedłem do stolika przy którym siedziała.
- Cześć kochanie - chciałem się z nią przywitać. Jednak ona odwróciła twarz w drugą stronę. Wzruszyłem ramionami i usiadłem naprzeciwko.
- Co robiłeś w szpitalu? - zapytała.
Opowiedziałem jej wszystko. O badaniach, o wynikach i o tym, że zdecydowałem się zostać dawcą.
- Jak mogłeś bez porozumienia ze mną zgodzić się na to?! - zdenerwowała się.
- Caroline, zrozum. Ta dziewczyna umiera!
- Wybieraj! Albo ona albo ja! - postawiła mi ultimatum.
Zamurowało mnie.
- Ja cię kocham! - powiedziałem. - Zgodziłem się być dawcą, bo Zayn kocha Alex. Zrobiłem to dla niego. Przecież to mój przyjaciel!
- Wybieraj! - krzyknęła.
Poczułem, że do oczu napływają mi łzy. Milczałem.
- Przecież mieliśmy wyjechać by spędzić wspólnie trochę czasu, a ty wszystko zepsułeś bo zachciało ci się być dawcą! - podniosła głos.
Osoby siedzące niedaleko patrzyli się na nas. Każdy rozpoznał we mnie "Harrego Styles'a z One Direction". Czułem się głupio. Ciekawiło mnie jak to wyglądało z perspektywy osoby 3. Przecież moja dziewczyna była trochę starsza....
- Ale przecież możemy wyjechać. Nagram płytę i mamy jeszcze trochę czasu dla siebie.
- Odwlekasz już ten wyjazd dość długo! Najpierw po zakończeniu trasy, potem po nagraniu płyty. Już dawno mieliście nagrać!
Czułem się jak skopany szczeniaczek. Siedziałem ze spuszczoną głową. Ona miała rację.
- Harry, wybieraj! Albo ja albo ona.
Nie odpowiedziałem nic. Poczułem, że po policzku spłynęła mi ciepła łza więc zacisnąłem mocniej powieki żeby się nie rozpłakać na dobre. Tak bardzo chciałem by mnie teraz przytuliła i powiedziała dwa magiczne słowa. Żeby powiedziała, że mnie kocha. Jednak tak się nie stało. Ona wstała, rzuciła serwetkę i powiedziała:
- Więc wybrałeś ją. Okey. Z nami koniec! Nie pisz już, nie dzwoń, nie przyjeżdżaj. Nie chcę cię widzieć. Zachowałeś się jak zwykły szczeniak!
Wzięła swoją torebkę i wyszła zostawiając mnie samego. Skryłem twarz w dłoniach, bo poczułem kolejne mokre ślady na moich policzkach. Miałem gdzieś ludzi siedzących obok. Miałem gdzieś, że ktoś zrobi mi zdjęcie i podpisze "Harry Styles - rzucony przez Caroline".
Miałem dość tego wszystkiego. Miałem dość życia. Chciałem tylko... przytulić się do Jess. Niewiele myśląc wyjąłem komórkę i wybrałem numer, który znałem już na pamięć....
...
------------
- O mnie?! - zdziwiłem się. jednocześnie byłem przerażony. Nie spodziewałem się, że to ja mogę mieć podobne DNA do Alex.
- Tak. Pana wyniki idealnie nadają się na zostanie dawcą. Wiem, że to może być zadziwiające. Dlatego nie każę panu podejmować decyzji teraz. Jeżeli pan się nie zgodzi to będziemy szukać dalej lecz często zdarza się tak, że dawca się nie znajduje, a osoba chora umiera.
Byłem przerażony, że życie Alex było w moich rękach. Przecież ona była naszą fanką, ukochaną mojego przyjaciela, moją przyjaciółką, a co najważniejsze częścią One Direction!
- Nie chciałbym by pan podejmował tę decyzję na gorąco więc proszę się zastanowić, przespać się z tą myślą i dać mi znać. Chciałbym wiedzieć co i jak najlepiej jak najszybciej, bo gdy pan się nie zgodzi musimy szukać kolejnego dawcy, a czas ucieka. I życie też.
Nie wiedziałem co powiedzieć. Wiedziałem, że nie mogę zawieść innych, a najbardziej Zayna. I Jess. Lekarz wyjął jakieś dokumenty i mi podał.
- No cóż, jeżeli jednak zdecydowałby się pan to proszę to wypełnić i przyjechać do mnie.
- Dziękuję - wziąłem dokumenty. - A... jak taki zabieg wygląda? - zapytałem cicho.
Podał mi 2 warianty. Jednak zdecydowałem się na drugi gdyż Paul poganiał nas już z płytą, bo i tak zmienialiśmy już termin dwa razy. Wyklucza mnie też wyjazd na koncert w niedalekim czasie więc zdecydowałem się na opcję pobrania szpiku z kości.
- To niech się pan zastanowi i da mi znać - podsumował lekarz.
- Dobrze. To do zobaczenia - powiedziałem wstając.
- Do widzenia - pożegnali się chłopacy.
Podaliśmy sobie ręce i doktor powiedział:
- Do widzenia.
Wyszliśmy. Błądziłem myślami wokół teczki, którą trzymałem w ręce.
- Ja idę do Alex. Jedziecie do domu? - zapytał Malik.
- Chciałbym iść z tobą - powiedziałem.
Zayn podał Liamowi kluczyki. Payne razem z Niallem wyszli, a ja z moim przyjacielem wsiadłem do windy. Gdy jechaliśmy do góry brunet zapytał:
- Harry... i co, zgodzisz się być dawcą? Podarujesz jej życie? - spojrzał na mnie załzawionymi oczami.
Nie wiedziałem co odpowiedzieć, bo nadal biłem się z myślami. Jednak w tamtej chwili postanowiłem, że nie mogę myśleć tylko o sobie i zrobię coś dla szczęścia moich przyjaciół. Nabrałem sił i pewności siebie.
- Tak, zrobię to! - powiedziałem dumnie.
- Dziękuję! - Zayn mnie przytulił.
Drzwi się otworzyły. Osoby, które czekały na przyjazd windy zrobiły zdziwione miny, gdy zobaczyły dwóch tulących się facetów. Ale my mieliśmy to gdzieś. Wysiedliśmy i poszliśmy do odpowiedniego pokoju.
Zayn zapukał i szczęśliwy wszedł do środka. Na widok dziewczyny leżącej na łóżku coś mnie ścisnęło. Alex była blada, widać, że ostatkami sił próbowała pokazywać, że wszystko jest w porządku. Uśmiechała się, mimo że widać było, że to sprawia jej ból.
- Cześć kochanie - Malik podszedł do niej i dał jej całusa.
- Cześć - odwzajemniła całusa. - Hej Harry!
- Hej - mruknąłem.
Było mi głupio, że przebiegło mi przez myśl, że nie chcę być dawcą. Niepewnie usiadłem na krześle i posłałem jej uśmiech.
Alex spojrzała na mnie uśmiechnęła się. Zauważyłem, że cierpi. Nie wiedziałem jak mam się zachowywać.
- Wiesz co, Alex? Mam dla ciebie niespodziankę?
- O! Dla mnie?
- Bo.. znaleźliśmy dawcę dla ciebie.
- Naprawdę?! Dziękuję! - rozpłakała się.
Malik ją przytulił.
- A kto to? Chciałabym poznać tą osobę. I jej podziękować - szepnęła.
- Podziękuj Harremu. To on ma być dawcą.
Spojrzała na mnie zapłakanymi oczami.
- Dziękuję - wyszeptała.
Przytuliłem ją. Poczułem jak wilgotnieją mi oczy.
- Przyjaciołom się pomaga - wydusiłem z siebie mimo ścisku w gardle.
W tej samej chwili usłyszałem dźwięk mojego telefonu. Oderwałem się od Alex i wyjąłem telefon. Spojrzałem na wyświetlacz: CAROLINE <3
Jęknąłem i wstałem.
- Przepraszam na chwilę. Muszę odebrać.
Wyszedłem na korytarz. Siadając na krześle nacisnąłem zieloną słuchawkę.
- Cześć kochanie - powiedziałem.
- No cześć Harry. Mam chwilę wolnego. Co powiesz na lunch?
- Pewnie! Zaraz przyjadę. Jestem w szpitalu z Zaynem.
- Coś się stało?
- Nie. Opowiem ci jak się spotkamy.
- To ja czekam.
Rozłączyła się bez żadnego pożegnania. Wróciłem do sali i powiedziałem:
- Ja muszę lecieć. Caroline dzwoniła. Umówiliśmy się na lunch - wyjaśniłem.
Podszedłem do Alex. Dałem jej całusa w policzek i wziąłem swoją teczkę. Wychodząc powiedziałem jeszcze:
- Nara Zayn.
- Pa.
Wyszedłem zamykając drzwi. Zadzwoniłem po taksówkę. Wychodząc ze szpitala moje myśli krążyły wokół Caroline. Po tym jak powiedziałem jej, że jestem w szpitalu zrobiła się jakaś poddenerwowana. Nie rozumiem o co jej chodziło.
Kilka minut później wsiadłem do taksówki. Podałem adres naszej ulubionej kawiarni. Kilkanaście minut później byłem na miejscu. Zapłaciłem i wysiadłem. Wszedłem do środka. Ona już czekała. Podszedłem do stolika przy którym siedziała.
- Cześć kochanie - chciałem się z nią przywitać. Jednak ona odwróciła twarz w drugą stronę. Wzruszyłem ramionami i usiadłem naprzeciwko.
- Co robiłeś w szpitalu? - zapytała.
Opowiedziałem jej wszystko. O badaniach, o wynikach i o tym, że zdecydowałem się zostać dawcą.
- Jak mogłeś bez porozumienia ze mną zgodzić się na to?! - zdenerwowała się.
- Caroline, zrozum. Ta dziewczyna umiera!
- Wybieraj! Albo ona albo ja! - postawiła mi ultimatum.
Zamurowało mnie.
- Ja cię kocham! - powiedziałem. - Zgodziłem się być dawcą, bo Zayn kocha Alex. Zrobiłem to dla niego. Przecież to mój przyjaciel!
- Wybieraj! - krzyknęła.
Poczułem, że do oczu napływają mi łzy. Milczałem.
- Przecież mieliśmy wyjechać by spędzić wspólnie trochę czasu, a ty wszystko zepsułeś bo zachciało ci się być dawcą! - podniosła głos.
Osoby siedzące niedaleko patrzyli się na nas. Każdy rozpoznał we mnie "Harrego Styles'a z One Direction". Czułem się głupio. Ciekawiło mnie jak to wyglądało z perspektywy osoby 3. Przecież moja dziewczyna była trochę starsza....
- Ale przecież możemy wyjechać. Nagram płytę i mamy jeszcze trochę czasu dla siebie.
- Odwlekasz już ten wyjazd dość długo! Najpierw po zakończeniu trasy, potem po nagraniu płyty. Już dawno mieliście nagrać!
Czułem się jak skopany szczeniaczek. Siedziałem ze spuszczoną głową. Ona miała rację.
- Harry, wybieraj! Albo ja albo ona.
Nie odpowiedziałem nic. Poczułem, że po policzku spłynęła mi ciepła łza więc zacisnąłem mocniej powieki żeby się nie rozpłakać na dobre. Tak bardzo chciałem by mnie teraz przytuliła i powiedziała dwa magiczne słowa. Żeby powiedziała, że mnie kocha. Jednak tak się nie stało. Ona wstała, rzuciła serwetkę i powiedziała:
- Więc wybrałeś ją. Okey. Z nami koniec! Nie pisz już, nie dzwoń, nie przyjeżdżaj. Nie chcę cię widzieć. Zachowałeś się jak zwykły szczeniak!
Wzięła swoją torebkę i wyszła zostawiając mnie samego. Skryłem twarz w dłoniach, bo poczułem kolejne mokre ślady na moich policzkach. Miałem gdzieś ludzi siedzących obok. Miałem gdzieś, że ktoś zrobi mi zdjęcie i podpisze "Harry Styles - rzucony przez Caroline".
Miałem dość tego wszystkiego. Miałem dość życia. Chciałem tylko... przytulić się do Jess. Niewiele myśląc wyjąłem komórkę i wybrałem numer, który znałem już na pamięć....
...
------------
Wow super ! Czekam na następny ;) ;** ~Z.
OdpowiedzUsuńjak mogłaś zakończyć w takim momencie ?! czekam z niecierpliwością na nexta <3
OdpowiedzUsuń