wtorek, 24 kwietnia 2012

24. With every word another feeling dies...

Z góry przepraszam za długą przemowę, ale dziś szczególny dzień!
Jak pewnie już każdy zauważył, jest ponad 3000 wejść. Jestem szczęśliwa i wzruszona tą liczbą, bo przynajmniej, że ktoś tu wchodzi i czyta! Pamiętam jak 11.03 pisałam pierwszą notkę. Nie spodziewałam się wtedy, że mój blog tak będzie się podobał. Nie spodziewałam się, że osoby z zagranicy będą pisać, że moje opowiadanie jest świetne i nie mogą doczekać się kolejnej części. Nie spodziewałam się, że blogspot.com będzie częścią mojego życia, częścią dnia. Bo teraz nie wyobrażam sobie dnia bez napisania notki. To takie cudowne! A najlepsze w tym wszystkim jest to, że jak zaczynałam pisać to nie miałam kompletnie żadnego planu co będzie dalej. Teraz już wiem mniej - więcej co będzie dalej ale i tak każdego dnia obieram inną drogę. Wiem już jak potoczą się losy Jess, Alex i Angeli. Kto będzie z kim, a kto zostanie singlem. Kto wplącze się w romans, kto nie będzie umiał sobie poradzić z miłością.
Dobra, więcej nie opowiadam, bo zaraz tu opowiem wszystko. Obawiam się, że teraz notki będą krótsze. Ale ja tak nie potrafię! Nie wyobrażam sobie życia bez codziennego pytania "O której notka?", nie wyobrażam sobie dnia bez tego bloga. No ale dobra, bo się rozklejam. Zaraz się tu popłaczę.
Dzisiejszy dzień jest szczególny również pod innym względem. A mianowicie: One Direction nad Polską. Może to banał, ale każda Directionerka obserwowała lot i cieszyła się, że Chłopacy są nad nami. My, Directionerki z Polski potrafimy cieszyć się z najmniejszej rzeczy związanej z 1D, a inni narzekają. Niall, Liam, Harry, Zayn, Lou - widzicie? Musicie do Nas przyjechać, bo my na to zasługujemy! Czekamy <3
A teraz nie przedłużam bo już ryczę jak debil. Kocham Was i dziękuję za reklamy i czytanie! DZIĘKUJĘ! KOCHAM WAS! <3
Tokio Hotel - Love is Dead <3
------
...
****J*E*S*S****


Wieczorem zjadłam jeszcze kolację z rodzicami i wzięłam godzinną kąpiel. Postanowiłam, że nie powiem ani mojej mamie ani tacie o moim wyjeździe. Narobiliby hałasu, że opuszczę szkołę i wypytywaliby co się dzieje. 
Po wyjściu z łazienki spakowałam ostatnie rzeczy i sprawdziłam czy niczego nie zapomniałam. Miałam wszystko. Chciałam schować jeszcze laptopa, ale ostatecznie postanowiłam, że go nie zabiorę. Mam odpocząć. Nie chcę by kusiło mnie wejście na Twittera czy coś w tym stylu O nie!
Potem usiadłam przy biurku i zaczęłam pisać list do rodziców z wyjaśnieniem.

Mamo, Tato!
Postanowiłam, że wyjadę. Wczoraj miałam mały incydent, z którym nie mogę sobie poradzić. Muszę wszystko przemyśleć. Dlatego wyjechałam. Nie martwcie się. Nic mi się nie stanie. Przecież jestem dużą dziewczynką ;)
Niedługo wrócę. Przepraszam za wszystko.
Kocham Was.
Jess


PS. Mamo!
Jeżeli któryś z chłopaków (głównie Niall lub Harry) będzie o mnie pytać to mów, że wyjechałam albo nie wiesz gdzie jestem. Błagam, zrób to dla mnie. Tak, tato. Ciebie też o to proszę.
Jeszcze raz: wybaczcie. Kocham Was <3

Złożyłam kartkę na pół i włożyłam do koperty. Zgasiłam światło i położyłam się do łóżka. Ustawiłam budzik na 5 rano, bo o 6 miałam pociąg. Zamknęłam oczy i chwilę później już spałam.
Rano obudził mnie przeraźliwy dźwięk budzika. Spojrzałam na zegarek. 5:00. Nacisnęłam "drzemka" i wreszcie zrobiło się cicho. Wiedziałam, że nie mogę pozwolić sobie na tradycyjne "5 minut" więc zwlokłam się z łóżka i poszłam do garderoby. Nie mogłam się zdecydować co ubrać. Ostatecznie wzięłam czarne rurki i top. Wychodząc z ubraniami mój telefon znów dał o sobie znać więc wyłączyłam budzik. Poszłam do łazienki i już 25 minut później byłam odświeżona, ubrana i z mrocznym makijażem na twarzy. Wróciłam do pokoju i wrzuciłam kosmetyczkę do torby. Zapięłam zamek i zawahałam się. Jakaś maleńka część mnie kazała mi zostać. Jednak odgoniłam te myśli i chwyciłam torbę. Wzięłam jeszcze telefon i list i zeszłam na dół. Wiadomość zostawiłam na stole w kuchni. Zrobiłam sobie płatki z jogurtem i usiadłam przy stole. Zaczęłam jeść, a w między czasie zadzwoniłam po taksówkę. Jedząc śniadanie bawiłam się komórką. Zauważyłam, że miałam kilka nieodebranych połączeń od Nialla i Harrego. Pewnie blondyn widział zdjęcia na Twitterze. W tamtej chwili wszystko było mi obojętne. I tak za chwilę mnie już tu nie będzie więc co za różnica. Szybko dokończyłam śniadanie, włożyłam naczynia do zmywarki i wyjrzałam przez okno. Taksówka już czekała. Prędko ubrałam trampki i kurtkę. Zostawiłam list na stole, to swojej torebki wrzuciłam telefon i portfel. Wzięłam swoje rzeczy i wyszłam zamykając drzwi na klucz. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam w stronę auta. Kilkanaście minut później byłam już na dworcu i czekałam z zakupionym biletem na odpowiedni pociąg. W pewnej chwili dosiadła się do mnie jakaś góra czternastoletnia dziewczyna i zapytała:
- To ty jesteś dziewczyną Nialla Horana, prawda?
Nie chciałam o tym rozmawiać więc skłamałam:
- Nie. To jakaś pomyłka.
- Oj no, przestań. Przecież widzę. Masz ten swój charakterystyczny mroczny styl. Nie bój się, nie zacznę piszczeć jak jakaś narwana fanka. Nie należę do takich. Po prostu chciałam się przywitać. Jestem Emily.
- Jess. Miło mi - wzbudziła we mnie zaufanie więc posłałam jej uśmiech.
- Mi również. Na długo wyjeżdżasz?
- Nie wiem jeszcze. A ty?
- Ja w weekend wracam. Jadę do mojej babci na urodziny. Moi rodzice jadą jutro, a ja mam pomóc w przygotowaniach - wyjaśniła.
- Życz babci wszystkiego najlepszego.
-Dziękuję. A... mogę cię o coś prosić? - zapytała nieśmiało.
- Jasne!
-Mogę... zrobić sobie z tobą zdjęcie? No wiesz, nie często spotyka się dziewczyny chłopaków z One Direction na dworcach kolejowych.
-Pewnie!
Przytuliłyśmy się i blondynka zrobiła zdjęcie.
- Dałabyś mi jeszcze autograf?
- Ale ja nie jestem żadną gwiazdą - powiedziałam z przepraszającym uśmiechem na ustach.
- Jeszcze nie jesteś! Ale jesteś sławna jako pani Horan.
Poczułam, że zbiera mi się na płacz więc wzięłam głęboki oddech. Na szczęście Emily nic nie zauważyła.
- No to jeżeli tak to okey.
Podała mi jakiś zeszyt. Wpisałam się i oddałam jej.
- Podaj mi swojego Twittera - powiedziałam jeszcze.
- Naprawdę?! Jeju! - ekscytowała się.
Wyrwała kartkę z tego samego zeszytu i napisała swoją nazwę. W tej samej chwili jakiś chłopak zawołał:
- Emily, musimy iść!
- Ech.. to mój brat. Ja muszę lecieć. Pa. I dzięki za wszystko.
- Nie ma za co. Polecam się na przyszłość.
Poszła i w tej samej chwili na stację wjechał mój pociąg. Zebrałam swoje rzeczy i wsiadłam.
W pociągu obleciał mnie strach, bo celem mojej podróży było Holmes Chape, czyli rodzinne miasto Harrego. Wiedziałam, że istnieje małe prawdopodobieństwo, że Styles pojedzie do rodziny w tym czasie, ale jednak czułam strach. Nie chciałabym go spotkać gdzieś zupełnie przypadkiem. 
Podróż nie trwała długo. Gdy wiedziałam, że do końca pozostało niecałe pół godziny wyjęłam telefon i wybrałam numer Andreasa. 
- No cześć młoda. Gdzie jesteś? - zapytał odbierając.
- Cześć. Za niecałe 30 minut będę na miejscu. 
- Okey, to ja się zbieram i jadę po ciebie. 
- Dziękuję.
- Spoko, nie ma za co.
Rozłączył się, a ja zwróciłam swój wzrok za okno. Dawno tu nie byłam. Hmm... kiedy ostatni raz? w ubiegłym roku. Jak Jake kończył 2 lata. Na te wspomnienia uśmiechnęłam się. Tak bardzo stęskniłam się za nimi. Za Andreasem, za Jacobem, za Anną. Cieszę się, że ich zobaczę. 
Gdy pociąg się zatrzymał wzięłam torbę i wysiadłam. Zaczęłam rozglądać się za wysokim brunetem. W końcu go zobaczyłam i zaczęłam iść w jego kierunku. 
- No hej młoda - przytulił mnie. - Jak minęła podróż. 
Rozpłakałam się. A on przytulił mnie mocniej.
- Ej co jest? - zapytał. Nie byłam w stanie wydusić z siebie żadnego słowa więc poszliśmy do jego auta. Otworzył przede mną drzwi. Ja wsiadłam, a on wrzucił moją torbę i zajął miejsce kierowcy.
Nie ciągnął mnie za język, za co bardzo go kochałam. Po kilku minutach się uspokoiłam. 
- Już dobrze? - zapytał z troską.
- Mhmm - mruknęłam. - A... Anna nie jest zła, że przyjeżdżam?
- No coś ty! Cieszy się. No to powiedz mi co się dzieje.
- Możemy o tym nie rozmawiać? - poprosiłam. 
- Jak chcesz. Ale wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć, bo jesteś moją małą siostrzyczką. Choć już taka mała wcale nie jesteś - zaśmiał się czochrając mnie po głowie. 
- Weź, no! - zaczęłam poprawiać fryzurę. Ten gest, który wykonał mój brat sprawił, że poczułam się znacznie lepiej. 
Kilkanaście minut później  byliśmy już na miejscu. Wysiadłam, Andreas wziął moją torbę i poszliśmy do domu. Wchodząc do środka rzucił się na mnie mały Jake z krzykiem:
- Ciocia! Co mi przywiozłaś? - zapytał.
W tym momencie zrobiło mi się głupi, bo nie miałam nic. Na szczęście w tej samej chwili przypomniało mi się o żelkach, których nie zjadłam w pociągu. 
- Zaraz zobaczymy co tu mam. 
Wyjęłam opakowanie żelek i podałam mu. 
- Mogą być? - zapytałam mimo iż wiedziałam, że on je uwielbia.
- Tak!
Anna przywitała się ze mną i zaprosiła mnie do kuchni na śniadanie. Andreas poszedł do salonu i po chwili wrócił z torbą od laptopa.
- Ja lecę do pracy. Miłego dnia paniom życzę.
Pożegnaliśmy się i wyszedł. 
Pijąc gorącą czekoladę opowiedziałam jej wszystko co leżało mi na sercu. Ona słuchała i milczała. Na koniec powiedziała:
- Nie przejmuj się. Niedługo wszystko się ułoży. Ale musisz wybrać jednego. Jest powiedzenie "Jeżeli jesteś w związku i zakochasz się w innym, to wybierz tego drugiego, bo gdybyś kochała pierwszego to nie pokochałabyś drugiego". Ale ja tam nie wierzę w powiedzenia.
Zachichotałyśmy. 
- Ale wiesz co? Nie zaprzątajmy sobie teraz tym głowy. Ich tu nie ma, a ty musisz odpocząć! Najlepszym sposobem na problemy jest szaleństwo po sklepach. Dzisiaj muszę lecieć na wywiad, ale jutro mam wolne. 
- To ja pójdę z małym na spacer, a jutro idziemy na zakupy!


Kilka godzin później....

Gdy byłam z Jacobem na placu zabaw zadzwoniła do mnie moja bratowa. 
- Jak się bawicie? - zapytała.
- A jest świetnie. Zaraz idziemy na lody.
- O 19 powinnam być już w domu. Dziękuję, że zostałaś z Jacobem. Zawsze lepsza ciocia niż obca opiekunka. 
- Nie ma sprawy. Przynajmniej się na coś przydam. 
Pożegnałyśmy się i Anna się rozłączyła. 
Trzymając Jake'a za rękę szliśmy w kierunku lodziarni. W pewnym momencie usłyszałam znaną melodię. Wyjęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Dzwonił Niall. Nie odebrałam tylko wyciszyłam telefon i wrzuciłam go z powrotem do torby. Horan nie poddawał się, bo wiedział, że o tej porze zawsze kończę lekcje. W końcu nie wytrzymałam. Odebrałam i usłyszałam:
- Hej kochanie. Czemu nie odbierasz? Muszę się z tobą zobaczyć. Chociaż na chwilę. Jestem w studio, bo dziś zaczęliśmy nagrywać płytę. 
Słysząc słowo "kochanie" ścisnęło mnie w gardle, a przed oczami stanął mi Harry. 
- Niall, nie możemy się spotkać. Nie ma mnie w Londynie. Wyjechałam na kilka dni.
- Coś się stało?
- Nie. Po prostu muszę odpocząć i przygotować się do egzaminów - skłamałam. 
- A kiedy wrócisz?
- Za kilka dni.
- Ech... będę tęsknił. Pamiętaj, że cię kocham.
- Ja ciebie też - powiedziałam. Ledwie przeszło mi to przez usta. 
Prędko się rozłączyłam. Kilka minut później jedząc lody znów usłyszałam tą przeklętą melodię. Wyjęłam komórkę. Tym razem to był Harry. Przestraszyłam się. Coś ścisnęło mnie w środku i nie odebrałam. Nie mogłam ranić Nialla. 
Hazza dzwonił jeszcze kilka razy. W końcu dał mi spokój lecz napisał wiadomość:

Muszę się z Tobą spotkać za 30 minut. Nie potrafię przestać o Tobie myśleć. Bardzo Ciebie kocham. 

Musiałam to zakończyć więc odpisałam mu:

Nie ma mnie w Londynie. Będę za kilka dni. Nie możemy się spotkać. 

Wysłałam i wrzuciłam telefon do torby. Szybko zjedliśmy lody i powoli wracaliśmy do domu. Gdy byliśmy już na miejscu Jake powiedział mi, że jest głodny więc zaczęłam przygotowywać obiad z produktów, które były w lodówce. Pół godziny później wszystko było już gotowe. Zjedliśmy, potem pozmywałam i bawiliśmy się klockami. Czas mijał szybko. Nastał wieczór i w pewnej chwili do domu wróciła Anna. Około godziny później do domu wrócił też Andreas i powiedział, że dzwoniła moja mama. No tak, mogłam się tego spodziewać. Mój kochany braciszek oczywiście powiedział, że tu jestem. Mam nadzieję, że moja mama nie wygada wszystkiego chłopakom. 


****H*A*R*R*Y****


Będąc w studio próbowałem skontaktować się z Jess. Chciałem ją przeprosić za te fotki oraz za to wyzywanie jej od najgorszych przez nasze fanki. Jednak ona nie odbierała. Paul poganiał nas, że przerwa dobiega końca więc napisałem jej wiadomość. Na szczęście odpisała. Jednak byłem zdziwiony, że nie ma jej w Londynie. Nie mówiła, że gdziekolwiek wyjeżdża. A może zrobiła to, co chciała zrobić przed swoim wypadkiem? Nie, to nie możliwe. Ona nie może tak tego wszystkiego rzucić i wyjechać. Za bardzo ją kocham.
Przez kilka godzin nagrywaliśmy jeszcze kolejne piosenki na naszą płytę. Termin nas gonił więc musieliśmy pracować podwójnie. 
Po skończonym nagrywaniu, gdy byliśmy już w domu wymknąłem się niezauważalnie i pojechałem do domu Jess. Miałem nadzieję, że to kłamstwo, albo chociaż dowiem się gdzie ona jest. 
Zadzwoniłem do drzwi. Bałem się, bo wiedziałem, że mogła wyjechać przeze mnie. Niby co miałbym wtedy powiedzieć jej rodzicom? Otworzyła jej mama. Na jej widok coś w środku mnie ścisnęło. 
- Dobry wieczór... emm... jest Jess?
- Dobry wieczór. Jess wyjechała na kilka dni - powiedziała kobieta i posłała mi uśmiech. Identycznie uśmiechała się jej córka. 
- Dokąd?! - zapytałem lekko przestraszony, bo nadal miałem nadzieję, że dziewczyna jednak jest w domu. 
- Słuchaj, Harry. Jess prosiła żebym nikomu nie mówiła dokąd jedzie. Sama dowiedziałam się niedawno. Przepraszam, ale nie mogę ci powiedzieć.
Spuściłem wzrok i wyszeptałem:
- Ale ona wróci, prawda?
- No pewnie. Niedługo ma testy, które musi zaliczyć. Za kilka dni będzie z powrotem.
- Dziękuję. Dobranoc. 
- Dobranoc.
Odwróciłem się i wróciłem do auta. Wsiadłem i oparłem głowę o kierownicę. Nie chciało mi się nic. Nawet żyć, bo przecież ona mogła wyjechać przeze mnie! Muszę z nią porozmawiać, bo ja bez niej nie przeżyję. Muszę mieć ją obok. Nawet jako dziewczynę mojego przyjaciela. Najważniejsze aby była blisko. Jej uśmiech, jej towarzystwo sprawiało, że chciało mi się rano wstawać. A teraz co? Ech...
Przekręciłem kluczyk w stacyjce i ruszyłem w kierunku domu...
-------

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz