wtorek, 12 czerwca 2012

68. You know that I could use somebody. Someone like you.....

Widzicie to co ja?!! Czy ja mam jakieś omamy?! Ponad 10.000?! WOW.  Nie wiem co powiedzieć. Jestem tu 3 miesiące i 1 dzień i aż tyle wejść. Ten blog to naprawdę Autostrada Do Marzeń. A dlaczego tak...to wiedzą tylko wtajemniczeni. Już wkrótce... niespodzianka. Muszę się odwdzięczyć za wszystko. Naprawdę dziękuję za ten dzisiejszy prezent. Jesteście wspaniali. I dla takich osób aż chce się pisać.
Dzisiejszą notkę chciałabym zadedykować dla Jess i Ady. Za to, że po prostu są. A także dla Was wszystkich za to, że czytacie, komentujecie i dajecie mi wenę <3
Kings Of Leon - Use Somebody <3 - kiedyś... HtD...zrobi cover... <3
-----
...
Kilka dni później...
****H*A*R*R*Y****


Nie mogłem patrzyć na Nialla. Po tym jak pogodził się z Jess, przyszedł i nas przeprosił. Nam opowiedział tą samą bajkę co swojej dziewczynie. Nie wierzyłem w żadne jego słowo. Jess mu wierzyła. Wierzyła we wszystko. Była szczęśliwa, że znów jest tak, jak na początku. Nie chciałem przeszkadzać im w miłości. Lecz gdy widziałem jak się tulą czy całują, pękało mi serce. Naprawdę kochałem i nadal kocham Jess. Wiem jednak, że ona nigdy nie będzie do mnie należeć. Pogodziłem się z tym wszystkim choć było mi bardzo trudno. Nie miałem się komu wygadać. 
Cieszyłem się, że dziś spotkam się z Rose. Bardzo się za nią stęskniłem. Byłem umówiony z nią na 16. Zerknąłem na zegarek. Minęła 15. Prędko przebrałem się i zszedłem na dół. Niall od rana był u Jess. Zayn pojechał z Alex na zakupy, Lou i Eleanor poszli do kina, a Liam i Angela byli w pokoju Payne.
Wszedłem do kuchni i otworzyłem lodówkę. Wyjąłem colę i napiłem się. Potem wyjąłem jeszcze z szafki czekoladę, którą uwielbiała Maya. 
Pół godziny później byłem przed domem Rose. Chwilę później siedziałem już w salonie bawiąc się z dzieckiem. Po chwili nastolatka przyszła niosąc świeżo zaparzoną herbatę. 
- Harry, ile razy mam ci mówić, że nie powinieneś dawać jej czekolady? - zganiła mnie dziewczyna widząc, że Maya jest ubrudzona czekoladą. 
- Przepraszam, ale ja ją tak uwielbiam, że nie potrafiłem się oprzeć. 
Pijąc herbatę opowiedziałem jej o Niallu i Jess. Tylko jej mogłem się zwierzyć. 
- Dlaczego nie walczysz o Jess? - zapytała w pewnej chwili. 
- Nie rozumiem cię - powiedziałem zdziwiony. 
- Harry, mnie nie oszukasz. Przecież wiem, że ją kochasz. 
- To nie jest takie łatwe. Ja swoją szansę spieprzyłem. 
- To walcz. Napraw wszystko. 
- Już za późno. Oni planują już swoją przyszłość, wspólne życie. 
- Jesteś pewny, że Niall kocha Jess?
- Niczego nie jestem pewny. Nie rozumiem go wcale. 
- To zrób wszystko by Jess była szczęśliwa. I abyś ty był szczęśliwy. 
- Ale ja nie wiem z kim ona byłaby bardziej szczęśliwa. Czy ze mną czy z Niallem. Patrząc na nich wydaje mi się, że ona jest szczęśliwa. Jednak boję się, że Niall znów ją zrani. 
Zamyśliłem się. W pewnej chwili usłyszałem:
- Kiedyś usłyszałam podczas jakiegoś wywiadu pewne słowa, które utkwiły mi w pamięci. "Nie muszę być twoją pierwszą miłością, ale mogę być ostatnią". 
Słysząc te słowa spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się. Po chwili powiedziałem:
- Jakiś czas temu, gdy rozstałem się z Caroline dowiedziałem się od Jess, że byłem jej pierwszą miłością, ale byłem zbyt zaślepiony miłością do Caroline i tego nie zauważyłem. Nie mogę sobie teraz tego wybaczyć. Wiem, że gdybym zauważył co czuje do mnie Jess to byśmy byli razem. I teraz szykowałby się podwójny ślub - zażartowałem. - Ale mam ciebie. Ty nie chcesz nikogo, ja nie mam nikogo więc świetnie się dopełniamy.
- Wiesz, że wczoraj wróciłam?
Kiwnąłem głową przytakując. Czekałem aż powie coś jeszcze. 
- Wczoraj odwiedziła mnie pewna osoba. Osoba, która kiedyś była dla mnie całym światem. Osoba, dla której oddałabym życie. 
- Mama zza grobu do ciebie przyszła? - zapytałem udając przerażonego. 
- Harry, to naprawdę nie jest śmieszne. Dasz mi skończyć?
- Przepraszam. Już nic nie mówię. 
- Wczoraj wieczorem odwiedził mnie Randall. Zaczął wyjaśniać mi dlaczego mnie zostawił. Wytłumaczył to słowami "nie mogłem patrzeć jak cierpisz, jak każdego dnia umierasz". Gdy usłyszałam to jego wytłumaczenie ogarnął mnie śmiech. Ale śmiech przez łzy. On nawet nie wie jak ja cierpiałam gdy mnie zostawił. Myśli, że wróci po takim czasie, przeprosi, powie, że beze mnie nie może żyć i wszystko będzie okey jak dawniej. Tamtej Rose już nie ma. Ona umarła. Narodziła się nowa. Chyba bardziej twarda. Dzisiaj też był. Błagał o wybaczenie. Zaczynam być zmęczona życiem i tym wszystkim. 
Przytuliłem ją. Zauważyłem, że jej oczy zrobiły się szklane. 
- Ale my mamy szczęście w miłości - powiedziałem. 
- Wiesz? Ja chyba nadal go kocham. Coś w środku mnie ścisnęło gdy go zobaczyłam. 
- To samo czuję gdy widzę Jess. Ale ja już ją straciłem, a ty....
- A ja nie lubię rozdrapywać starych ran - przerwała mi. 
W tym samym momencie usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi i do domu weszła Alice. Porozmawialiśmy chwilę po czym powiedziałem, że muszę wracać. Chłopaki na pewno też już są w domu. Pożegnałem się i opuściłem dom. 
Miałem wielki dół przez to wszystko. Nie chciałem nikogo widzieć. Nie chciałem jechać do domu. Nie chciałem patrzeć na ich szczęście, zadowolenie, miłość. Ja byłem sam.
W pobliskim sklepie kupiłem alkohol i pojechałem nad rzekę gdzie kilka dni temu leżałem z Jess. Teraz Jess jest z Niallem, Zayn jest z Alex i niedługo biorą ślub, Liam jest z Angelą, Lou zakochany po uszy w Eleanor, Rose wróci do Randalla, a moją miłością w tej chwili była whisky, która leżała na fotelu pasażera. 
Kwadrans później byłem na miejscu. Usiadłem nad rzeką i odkręciłem butelkę. Wziąłem łyk trunku i wstrząsnąłem się. Wstałem i znów poszedłem do auta. Odszukałem w schowku naszą płytę. Włożyłem ją do odtwarzacza i włączyłem. Po chwili siedziałem na trawie z butelką trunku słuchając muzyki. W pewnym  momencie usłyszałem "I wish". To była jedna z moich ulubionych piosenek. Zacząłem śpiewać razem z Zaynem.

"He takes your hand
I die a little
I watch your eyes
And I'm in little
Why can't you look at me like that"

Mój głos był teraz bełkotliwy, bo alkohol dawał o sobie znać. Wziąłem kolejny łyk. W butelce ubywało płynu. 
Po chwili śpiewałem dalej. 

" But I see you with him slow dancing
Tearing me apart
Cause you don't see
Whenever you kiss him
I'm breaking,
Oh how I wish that was me"

Śpiewałem, a z oczu płynęły mi łzy. Sięgnąłem do kieszeni po telefon. Wybrałem numer Jess. Odebrała mówiąc:
- Hej, Harry. Co tam?
Nie słuchałem co mówi. Ja śpiewałem dalej:

"With my hands on your waist
While we dance in the moonlight
I wish it was me
That you calling around
Cause you wanna say good night"

- Harry, pijesz? - usłyszałem w odpowiedzi.
- Jestem na randce z moją dziewczyną. Whisky jej na imię. 
- Gdzie jesteś?
- Ty dobrze wiesz gdzie jestem. 
- Harry, powiedz. Nie wiem gdzie jesteś. Zaczynam się o ciebie bać. 
- Za chwilę z moją dziewczyną będziemy oglądać gwiazdy. 
- Już wiem gdzie jesteś. Zaraz będę. 
- Mojej dziewczynie to się nie spodoba. 
- Przepraszam, że popsuję wam randkę - powiedziała i rozłączyła się. 
- Nie martw się, kochanie. Wkrótce to powtórzymy - powiedziałem po czym wziąłem kolejny łyk...
------

6 komentarzy:

  1. Świetny!!!! niech Harry będzie z Rose ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziewczyno twój blog jest zajebisty! Czekam na kolejne rozdziały. Ciekawa jestem czy Jess będzie kiedyś z Harrym :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ma za co :3

    I've been roaming around, Always looking down at all I see
    Painted faces, fill the places I can't reach
    You know that I could use somebody
    You know that I could use somebody

    Oj musimy zrobić cover, musimy <3

    OdpowiedzUsuń
  4. On jest Prze zajebisty .!:*
    Aż chce się czytac jak w takich momentach akcje kończysz :*..xd

    OdpowiedzUsuń
  5. super rozdział .
    wgl kocham twoje opowiadania , nigdy nie jest nudno i zawsze koncyzsz tak akcje ze aż wpierdala cie od środka ciekawość <3

    OdpowiedzUsuń