piątek, 25 lipca 2014

117. Wish You Were Here.

Ktoś tu jest jeszcze? :c

Blackmore's Night - Wish You Were Here
------------
Rano obudził mnie telefon od Alex. Jęknęłam odbierając i stwierdzając, że jest wrednym budzikiem. Zdziwiłam się słysząc, że dziewczyna jest przerażona i zapłakana.
- Co się stało? - zapytałam.
- Jestem w szpitalu i boję się, Jess. Ja chyba... ja nie mogę go stracić.
- Nie rozumiem. Zaraz będę.
Rozłączyłam się i prędko przebierałam. Szybko znalazłam się w szpitalu, z którego dzwoniła Alex. Wchodząc do sali zauważyłam moją przestraszoną przyjaciółkę. Dopadłam do jej łóżka i zaczęłam wypytywać o powody jej pobytu tutaj. Opowiedziała mi o omdleniu i o tym, że przywiózł ją brat.
- Co powiedział lekarz? - zapytałam.
- Nic konkretnego. Zlecił badania.
- A co z dzieckiem?
- Lekarz mówił, że nic mu nie zagraża, ale ciągle robią mi KTG. Myślę, że coś ukrywają. Co jeśli choroba wróciła?
- Nie myśl tak! Jeśli byłoby coś nie tak to na pewno by powiedział!
W tej samej chwili do sali wszedł lekarz z wynikami badań. Z jego twarzy nie dało się wyczytać żadnych emocji, a we mnie rósł strach. Wyszłam na korytarz i zadzwoniłam do Zayna. Chłopak nie odbierał, ale ja nie mogłam się poddać. Musiałam mu powiedzieć co dzieje się z jego żoną.
- Przepraszam Jess, ale mamy próbę i nie słyszałem telefonu  - powiedział chłopak odbierając.
- Alex jest w szpitalu.
- Słucham?!
Opowiedziałam mu o wydarzeniach, które rozegrały się. Malik pytał o wyniki badania.
- Nic nie wiem, Zayn. Zaraz ci ją dam - dodałam widząc, że lekarz wychodzi z gabinetu mojej przyjaciółki.
Podeszłam do łóżka i przytknęłam Alex telefon do ucha. Słysząc głos męża, spojrzała na mnie wzrokiem mordercy. Wiem, że nie chciała denerwować Zayna. Po chwili rozpłakała się. Przytuliłam ją i czekałam aż zakończy rozmowę. Kilka minut później chowałam telefon do torebki i pytałam ją o wyniki.
- Niby jest wszystko w porządku - powiedziała. - Dostałam leki na wzmocnienie i jutro mnie wypiszą. Nie musiałaś dzwonić do Zayna.
- Musiałam! On jest twoim mężem i ojcem twojego dziecka.
Około południa wróciłam do domu moich rodziców. Do Alex przyjechali teściowie i nie chciałam im przeszkadzać. W domu nikogo nie było, a Largo demolował mój pokój, w którym był zamknięty. Czułam złość widząc jak rozgrzebał mi ziemię z kwiatków i porozgryzał wiele rzeczy.
- Largo! - krzyknęłam.
Szczeniak przestał merdać ogonem i spojrzał na mnie niebieskimi oczami. Miał minę, która zawsze sprawiała, że mu wybaczałam. Westchnęłam i zaczęłam sprzątać. Pies podszedł, by mnie polizać. Przytuliłam go mówiąc, że kiedyś go oddam. Po chwili zeszłam na dół i nalałam sobie soku, z którym wyszłam do ogrodu. Siedziałam na fotelu i przeglądałam internet. Largo biegał bawiąc się swoją piłką, z której uszło powietrze.
Nie mogłam doczekać się kiedy Harry wreszcie zakończy swój sezon koncertów. Był już umówiony z chłopakami i Paulem w sprawie urlopu. Był stanowczy mówiąc, że musi być ze mną. Kolejne dni mijały bardzo powoli. Moja tęsknota rosła i nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Coraz ciężej było mi chodzić i ciągle narzekałam. Odliczałam czas do przyjazdu chłopaka. Wreszcie nadszedł upragniony dzień. Już od rana byłam szczęśliwa i przygotowywałam wszystko na przyjazd mojego narzeczonego. Umówiliśmy się, że nie odbiorę go z lotniska. Nie chciał narażać mnie na spotkanie z fankami, które jeszcze nie zaakceptowały faktu, że będę miała dziecko z ich idolem. One nigdy mnie nie polubią, a ja nauczyłam się z tym żyć. Już za miesiąc będę szczęśliwą mamą, a im nic do tego.
Po dwunastej usłyszałam otwierające się drzwi. Wstałam z kanapy, wyłączając telewizor. Largo pobiegł szczęśliwy do swojego pana. Ja również do niego podeszłam. Styles widząc mnie, mocno przytulił. Cieszyłam się, że jest ze mną. Po chwili zaczął całować mój brzuch.
- Witaj mój skarbie - szepnął głaszcząc mnie.
W tym momencie poczułam bolesne kopnięcie. Uśmiechnęłam się kiedy chłopak to zrobił. Poszłam do kuchni przygotować Harremu posiłek i kawę, a Styles poszedł się odświeżyć. Leżąc na kanapie opowiadałam o moim samopoczuciu i o reszcie rzeczy, które kupiłam z mamą. Wszystko mieliśmy już przygotowane.
- Jeszcze wózek - przypomniał chłopak głaszcząc mnie po brzuchu. - Kiedy go kupimy?
- Jak Darcy się urodzi, okey?
Styles pocałował mnie i powiedział, że bardzo nas kocha i jest szczęśliwy.
Spędziliśmy cały dzień razem ciesząc się sobą nawzajem. Następnego dnia miałam ostatnią wizytę u lekarza. Doktor zrobił mi USG i stwierdził, że dziecko jest gotowe do przyjścia na świat. Słysząc te słowa, przestraszyłam się.  Nagle wszystko do mnie dotarło. Siedząc w samochodzie miałam tysiąc myśli. Bałam się, że sobie nie poradzę. Jednak najbardziej bałam się porodu.
- Coś się stało, kochanie? - usłyszałam.
- Boję się - szepnęłam.
Chłopak zaczął mówić, że niczym mam się nie martwić, bo on będzie ze mną. Cieszyłam się, że go mam i że przejdziemy przez to razem. Wieczorem patrzyłam jak chłopak pakuje się. Musiał jeszcze wrócić na kilka dni w trasę, bo czekały na niego jakieś wywiady i koncerty. Nie chciałam, by jechał ale nie odzywałam się. Wiedziałam, że już wkrótce będę go miałam na wyłączność. Wczesnym rankiem pożegnałam się z nim i życzyłam miłego lotu. Po jego wyjściu postanowiłam się jeszcze położyć. Po południu pojechałam do domu moich rodziców gdzie zamierzałam spędzić najbliższe dni. Nie chciałam być sama w domu. Zwłaszcza, że tęsknota za Harrym sięgnęła zenitu. Każdego dnia rozmawiałam ze Stylesem na Skype. Wydawał mi się jakiś dziwny, ale twierdził, że jest jedynie zmęczony i stęskniony. Słysząc, że za dwa tygodnie mają wolne, ucieszyłam się. Nie mogłam doczekać się aż zobaczę wszystkich moich przyjaciół.
Upały i ostatnie dni sprawiały, że czułam się źle. Ciągle narzekałam albo płakałam. Nie mogłam doczekać się aż to wszystko się skończy. Angela i Alex pomagały mi przetrwać. Alex czuła się o niebo lepiej i tego jej zazdrościłam. Ja wyglądałam jak słoń, a ją ciąża upiększała. Plamy na twarzy, spuchnięte usta, opuchnięte nogi i oklapłe włosy sprawiły, że nie chciałam wychodzić z domu.
W końcu nadszedł wymarzony dzień i jak na szpilkach czekałam aż Harry wejdzie do domu. Ciągle przeglądałam Twittera gdzie fanki relacjonowały wydarzenia z lotniska. Pojawiały się zdjęcia i wpisy szalonych Directionerek. W końcu zamknęłam laptopa i odłożyłam go, bo dzięki zdjęciom, wzrastał we mnie poziom zdenerwowania. Minuty mijały, a chłopak nie przyjeżdżał. W końcu wybrałam jego numer. Jednak telefon był wyłączony, a ja uspokajałam się wmawiając sobie, że musiał wyłączyć na czas lotu i jeszcze nie uruchomił komórki. Po godzinie postanowiłam pojechać do domu One Direction, bo może zasiedział się u chłopaków. Drzwi otworzył mi Niall. Ucieszył się na mój widok i zaprosił mnie do środka.
- Nie ma u was Harrego? - zapytałam widząc pusty salon.
- Nie powiedział ci, że zostaje w LA kilka dni dłużej?
Pokręciłam głową po czym dodałam błagalnie:
- Obiecał mi.
Chłopak przytulił mnie mówiąc, że mam się nie smucić. Bez słowa odwróciłam się i skierowałam do auta. Wracając do domu próbowałam dodzwonić się do Harrego, ale bez skutku. Napisałam mu SMSa z pytaniem dlaczego mnie okłamał. Będąc w domu usiadłam w salonie i wzięłam głęboki oddech. Czułam smutek. Za dwa tygodnie mam termin porodu, a ojciec mojego dziecka zachowuje się jak nieodpowiedzialny szczeniak. Poszłam się położyć, bo czułam delikatny ból brzucha. Darcy była bardzo aktywna. Obudziłam się późnym wieczorem i znowu spróbowałam dodzwonić się do Harrego. Denerwowała mnie jego automatyczna sekretarka. W tej samej chwili ból brzucha nasilił się. Czułam przerażenie. Chciałam zadzwonić do mamy, ale wiedziałam, że pojechała odwiedzić Andreasa do Holmes. Nie wiedziałam do kogo mogę zadzwonić. Jedyną osobą, która przychodziła mi na myśl był Niall. Wybrałam jego numer. Jako jedyny odebrał naprawdę szybko.
- Niall, ja chyba rodzę - powiedziałam przerażona.
- Ale jak to?
- Normalnie. Niall, przyjedź. Proszę.
- Zaraz będę.
Rozłączył się, a ja napisałam SMSa do mojej mamy o zaistniałej sytuacji. Potem wybrałam numer Harrego i nagrałam mu wiadomość.
- Obiecałeś mi, że będziesz ze mną. Okłamałeś mnie! Rodzę, a ty masz wyłączony telefon. Nienawidzę cię!
Rozłączyłam się i weszłam do garderoby, by spakować torbę. Ból brzucha stawał się coraz silniejszy. Na dodatek z moich oczu płynęły łzy. W tej samej chwili do sypialni wszedł Niall. Zupełnie zapomniałam o niezamkniętych drzwiach, ale teraz cieszyłam się z tego. Chłopak podszedł i wziął ode mnie torbę. Był tak samo przerażony jak ja. Nigdy nie spodziewałabym się, że do szpitala zawiezie mnie mój były chłopak. Przecież to Harry miał być przy mnie.
- Bądź ze mną - szepnęłam kiedy zabierali mnie na salę porodową.
Blondyn wahał się, ale nie mógł mi odmówić. Byłam mu wdzięczna za jego towarzystwo. Dlaczego wszyscy ludzie, którzy są dla mnie bliscy, teraz są tak daleko?
Bóle z każdą chwilą nasilały się. Byłam naprawdę padnięta.
- Niall ja chyba nie dam rady - powiedziałam czując kolejny skurcz.
- Wiem, że dasz. Jesteś silna.
Pocieszał mnie wycierając mi pot z czoła i ściskając moją rękę. Po drugiej w nocy usłyszałam płacz mojej córeczki. Poproszono Nialla o przecięcie pępowiny. Chłopak spojrzał na mnie i powiedział:
- Ja nie powinienem...
- Chcę byś to zrobił. Przecież sam mówiłeś, że będziesz najlepszym wujkiem.
Uśmiechnął się, ale w jego oczach widoczne było przerażenie.  Gdy położono mi Darcy na klatkę piersiową, rozpłakałam się. Niall przytulił nas mówiąc, że jest podobna do mnie. Byłam mu wdzięczna za wszystko. Pół godziny później leżałam w pokoju, a w łóżeczku leżała moja córeczka. W tej samej chwili do sali weszła moja mama. Przerażona dopadła mnie i zaczęła przepraszać za nieobecność. Moi rodzice wzięli na ręce Darcy i powiedzieli:
- Witaj w rodzinie Księżniczko.
Niall powiedział, że nie będzie przeszkadzał i przyjedzie rano. Jeszcze raz podziękowałam mu za bycie ze mną. Pocałował mnie w policzek i jeszcze raz pogratulował. Podszedł jeszcze do Darcy i pogłaskał ją po główce. Po chwili zostałam jedynie z rodzicami. Oni również po chwili opuścili salę twierdząc, że powinnam odpocząć. Gdy zasypiałam, usłyszałam płacz mojej córeczki. Wzięłam ją na ręce i usiadłam opierając się o poduszkę. Bałam się karmiąc ją. Była taka malutka. Po chwili zasnęła mi na rękach, a do mnie dotarło, że jest tylko moja. Położyłam ją w łóżeczku i zrobiłam zdjęcie. Spała tak słodko. Wysłałam do Angeli, Alex i Anny. Po chwili załączyłam zdjęcie w wiadomości do Harrego. Jednak nie wysłałam jej. Byłam zła na niego. Już nie ma po co wracać. Sama wychowam moje dziecko tak jak planowałam to na początku. Zamieszkam z moimi rodzicami, a Harry niech sobie siedzi w LA.

4 komentarze:

  1. Uhuhuhuhu jaki bunt, cieszę sie ze wróciłas!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jzbzdbdkdbbdjs przepraszam cię za wszystko i cieszę się że jesteś! Ale powiedz, że Harry wróci, a to był tylko sen Jess ! Błagam! M xx

    OdpowiedzUsuń
  3. o kurna jak to :((( ja jestem i jestem wsciekla c o harry tez ja zdtradza :(( ??

    OdpowiedzUsuń