sobota, 28 kwietnia 2012

28. Cause I'm the foolish one that you anointed with your heart I tore it apart....

O jeeeeeej, jak już późno. Ech, jutro niedziela. Potem poniedziałek. Iiii... myryryryr xD
One Direction - Gotta be you <3 - coś autorstwa głównych bohaterów :D
-------
...
****J*E*S*S****

Obudziłam się o 6 rano. Przez stres związany z egzaminem nie mogłam później zasnąć. Przekręcałam się z boku na bok. W końcu poddałam się i wstałam z łóżka. Wzięłam do ręki telefon. Była wiadomość od Nialla. 

Słodkich snów kochanie <3

Uśmiechnęłam się. Sprawdziłam godzinę nadejścia. 2 w nocy. Rzuciłam komórkę na łóżko i poszłam do garderoby. W oczy od razu rzuciła mi się sukienka, którą wczoraj dostałam. Jęknęłam. Wzięłam bieliznę i znów spojrzałam na prezent. Obiecałam blondynowi, że ją ubiorę. Wzięłam ją w ręce i zaczęłam oglądać. Nie była w moim stylu, ale Horan chciał dobrze, chciał bym dzisiaj wyglądała pięknie. Ech... no trudno. Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Wzięłam długi prysznic by zmyć stres i zmęczenie. Wytarłam się i ostatecznie ubrałam jeszcze dres. Wróciłam do pokoju i włączyłam TV. Przełączyłam na MTV. Było coś w stylu wiadomości muzycznych. W pewnej chwili mnie zamurowało, bo ukazała się fotka Harrego, Alex, a pod spodem był napis:
HARRY STYLES DAWCĄ DLA ALEX BROWN. 
Po chwili prowadząca program powiedziała:
-  Nie ma 100% pewności czy to prawda ale możliwe, że jeden z chłopaków ze słynnego boy bandu to dawca.  Więcej informacji podamy wieczorem. 
Wyłączyłam telewizor, bo nie mogłam tego oglądać. Cholera, jak to się mogło stać, że ta informacja przeciekła do mediów?! Przecież lekarz obiecał, że nikt się nie dowie. Paul nie będzie zachwycony. To może tylko pogorszyć sytuację One Direction. Wzięłam telefon by napisać do Hazzy. Ostatecznie zdecydowałam się zadzwonić. Wybrałam jego numer i z niecierpliwością czekałam aż odbierze. Złapała mnie sekretarka.  Wiedziałam, że ma bardzo twardy sen więc spróbowałam  ponownie. Nadal nic. Wybrałam numer trzeci raz. Musiałam mu o tym powiedzieć ponieważ wiedziałam, że dzisiaj zostaje w szpitalu gdzie będzie przygotowywany do jutrzejszego zabiegu. W końcu odebrał:
- Słucham? - usłyszałam jego zaspany głos.
- Harry słuchaj mnie uważnie. To bardzo ważne!
- Kto mówi? - zapytał. Przewróciłam oczami. Po chwili Hazza dodał. - A, to ty Jess. Co jest?
- Media dowiedziały się, że jesteś dawcą dla Alex! Właśnie oglądałam artykuł w telewizji o was! 
- Która jest godzina?! 
- Jezu, Harry. To teraz nieważne. Słuchasz mnie?
- Ciebie zawsze. Ale wiesz, że jest przed 8?! 8 rano!
- Tak wiem. Przepraszam. Ale za chwilę jadę do szkoły. Musiałam ci o tym powiedzieć! Paul nie będzie zachwycony.
- W tej chwili Paul najmniej mnie obchodzi. Tu chodzi o życie naszej przyjaciółki. Paul to zrozumie. Przecież jest człowiekiem. Ty też bądź i daj mi spać. Dziękuję za info i życzę powodzenia na egzaminie! Całuję i dobranoc! A może dobry dzień? - zapytał jakby sam siebie.
- Dzięki i pa. I jeszcze raz przepraszam.
- Spoko. 
Rozłączyłam się. Ulżyło mi, że Harry się nie gniewał. Spojrzałam na zegarek. Była 8 więc najwyższy czas przygotować się do szkoły. Poszłam do łazienki gdzie zostawiłam sukienkę. Zamykając drzwi spojrzałam na nią. Ubrałam czarne ubranie i spojrzałam w lustro. Nie wyglądałam najgorzej. Zrobiłam makijaż i wróciłam do siebie. W drodze usłyszałam jeszcze, że w kuchni są już moi rodzice. Wróciłam do pokoju. Do torebki wrzuciłam potrzebne mi rzeczy oraz telefon i zeszłam na dół. Usiadłam przy stole i piłam sok, który nalała mi mama. 
- Może coś zjesz? - zapytała.
- Nie chcę. Nic mi przez gardło nie przejdzie - przyznałam. 
- Nie przejmuj się. Jesteś mądrą dziewczyną. Poradzisz sobie - mój ojciec próbował podnieść mnie na duchu przed egzaminem. 
Obrzuciłam go lekko zażenowanym spojrzeniem więc wrócił do gazety, którą czytał. Ja patrzyłam na zegarek, a dokładniej na wskazówki, które niemiłosiernie szybko przesuwały się do przodu. W końcu nastała 8:45. Mojego taty już nie było, a mama wyrwała mnie z zamyślenia mówiąc:
- Jedziemy. Chyba nie chcemy się spóźnić, prawda?
- Taaa.
Przytaknęłam, ale w środku było mi to obojętne. Najchętniej w ogóle bym nie poszła dziś do szkoły. Wyszłyśmy z domu i po chwili siedziałyśmy już w aucie mojej mamy. W trakcie jazdy moja rodzicielka zapytała:
- A nie zastanawiałaś się nad zrobieniem prawa jazdy? W twoim wieku nastolatki już mają więc myślę, że najwyższy czas zrobić. 
Gdy to usłyszałam wybuchłam śmiechem, bo przypomniało mi się jak wczoraj śmiali się z Nialla, że jako jedyny nie może prowadzić. Moja mama spojrzała się na mnie jak na wariatkę więc szybko jej odpowiedziałam:
- Tak, to dobry pomysł. 
- To porozmawiamy wieczorem.
- Okey. 
Właśnie byłyśmy pod szkołą więc z ociąganiem się wysiadłam z auta. 
- Powodzenia!
- Nie dziękuję.
Poszłam w stronę szkoły. Przed wejściem zastałam moją kuzynkę, którą otaczał wianuszek dziewczyn. Wypytywały o Liama. 
- Hej Jess! - powiedziała Angela gdy mnie zobaczyła. 
- No cześć - mruknęłam. 
Dziewczyny patrzyły na nas jak na kosmitki. Nie wiedziałam dlaczego, ale po chwili się zorientowałam. Byłyśmy tak samo ubrane. 
- Fajne sukienki - powiedziała Mary, dziewczyna z naszej klasy.
- A dziękuję. Liam i Niall chcieli się podlizać. Wiesz jak to jest... - moja kuzynka się uśmiechnęła. 
Mary zbrzydła mina. To ona wtedy, gdy chłopaki po nas przyjechali nazwała mnie dziwką. Była po prostu zazdrosna. Cholernie zazdrosna. 
- A jak tam z Niallem? - zapytała Alice.
- A świetnie, dziękuję - posłałam jej uśmiech. Spojrzałam na zazdrosną koleżankę. Była wkurzona. Bardzo zdenerwowana. - Idziemy, Angela?
Weszłyśmy do szkoły, a wianuszek dziewczyn został na zewnątrz i nadal plotkowały. Pewnie o nas. Kilka minut później rozpoczął się egzamin. Zadania nie były aż tak trudne jak się spodziewałam, ale z paroma miałam małe problemy. Na szczęście jakoś z nich wybrnęłam. Czasu miałam dużo więc nie spieszyłam się. 


****H*A*R*R*Y****

Po porannym telefonie od Jess nie mogłem już usnąć. To takie miłe, że brunetka tak się tym przejęła. Martwiło mnie, jak zareaguje Paul na wieść, że każdy wie o przeszczepie. Ale nie przejmowałem się tym zbytnio, bo nasz menager naprawdę jest w porządku. Jedynie za wszelką cenę będzie szukał osoby, która to rozpowiedziała. 
Najważniejsze, że teraz mamy kilka dni wolnego. Ja dojdę do siebie, Alex będzie zdrowieć i wszystko się ułoży. 
Spojrzałem na zegarek. Była 9. O 11 miałem jechać do szpitala i zostać tam do jutra. Ostatnie badania oraz przygotowanie do zabiegu. Bałem się jak cholera. Miałem ochotę spakować się i uciec. Przeczekać ten najgorszy czas gdzieś, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Nie miałem tutaj nikogo bliskiego, nikogo kto by mnie przytulił. 
Stojąc pod prysznicem rozmyślałem o tym wszystkim. Czy będzie mnie bolało? Będę miał ślad? Rozmyślałem też o tym, dlaczego tak potoczyło się z Jess. Ona kochała mnie na początku, a ja nie zwracałem na nią uwagi, bo byłem zaślepiony miłością do Caroline. A to była moja szansa, którą straciłem. 
Zakręciłem wodę i wytarłem się. Stojąc w samym ręczniku patrzyłem w lustro. Miałem mokre włosy więc nie było loków, które sprawiały, że dziewczynom miękły kolana. 
Czasami wszystko tracimy bezpowrotnie, Styles. Nie możesz wpakowywać się w związek Jess i Nialla w butach. Czasy, gdy coś zapragnąłeś to od razu dostawałeś już dawno minęły. 
Chociaż żyłem, czułem się jakbym umarł. Czułem się wypalony. Nie miałem na nic ochoty ani sił. Miałem ochotę tupnąć nogą, zapłakać i krzyknąć, że chcę by Jess była moja. Jakby była jakimś samochodzikiem. Ale w dorosłym życiu nie ma tak dobrze. Mam zespół, kumpli, kasę, sławę, wiele fanek - czyli to o czym marzyłem. Ale nie każde marzenie się spełnia. Może kiedyś.... 
Ubrałem się i wróciłem do pokoju. Spakowałem torbę i zszedłem na dół do salonu. Spojrzałem na zegarek. Minęła 10. Czyli Jess już pisze egzamin... Mój egzamin z życia jest jutro. Czy go zdam?
W tej samej chwili z góry zszedł Zayn kierując się od razu do kuchni. Też tam poszedłem. Zrobiłem sobie kanapkę, ale ochota na jedzenie mi odeszła. 
- Co jest, Harry? - zapytał Malik.
- Nic - skłamałem. Spojrzałem mu w oczy.
- Nie kłam, co?
- Ech, no dobra. Podobno ktoś powiedział, że jestem dawcą i w mediach aż huczy. 
- Kto to mógł zrobić?!
- Ja mam wiedzieć?! I tak Paul się dowie kto.
- I tym się tak przejmujesz?
- No.... trochę. Ale chodzi też... Kurde Zayn, ja się boję jak cholera!
- Ale... nie chcesz się wycofać, prawda? - zapytał przestraszony. 
- Nie, no co ty! Niby co bym powiedział Alex? Nie jestem tchórzem, spokojnie. 
Pogadaliśmy chwilę po czym nadszedł czas by jechać do szpitala. Zrobiło mi się słabo, ale ukryłem to. Kwadrans później wjeżdżaliśmy już na parking szpitala. Zamurowało nas, bo przed wejściem była masa reporterów. 
- Ojoj - mruknąłem. 
Zayn zachichotał, a ja spojrzałem na niego jakby był debilem. Wysiedliśmy, wziąłem torbę i spokojnie poszliśmy w stronę szpitala. Wtedy zaczęły się pytania:
- Dlaczego się zgodziłeś? Dlaczego ty jesteś dawcą? Coś cię łączy z tą dziewczyną? Jesteście ze sobą? - pytali reporterzy jeden przez drugiego. 
Stanąłem jak wryty. Spojrzałem się na jednego z reporterów, który zadawał tego typu pytania i wykrzyczałem mu w twarz:
- Wiesz co to jest przyjaźń?! Ta dziewczyna umiera, a ty stoisz tu jak jakiś idiota i zadajesz mi pytania zamiast przepuścić mnie! To wy powinniście szukać dawcy, sami byś dawcami, by innym dać dar jakim jest życie! Alex nie jest jedyną chorą osobą! Cieszymy się, że spośród nas ja mam podobne wyniki i mogę być dawcą!
- Harry, uspokój się! - Zayn mnie zganił, ale ja go olałem. 
- Każdy zasługuje na życie i szczęście! Każdy chce żyć! I każdy z was tu stojących z kamerą, z aparatem, z mikrofonem może znaleźć się w takiej samej sytuacji co Alex - głos mi się łamał, ale podziałało. Przeszliśmy spokojnie. Po wejściu do środka Malik przytulił mnie. 
- Chcę iść najpierw do Alex, okey?
- Chodźmy. I dziękuję. 
Wjechaliśmy windą na piętro, które Zayn odwiedzał codziennie. Zapukaliśmy do odpowiednich drzwi i weszliśmy do środka. Dziewczyna wyglądała już bardzo źle i widać było, że to jej ostatnia szansa. Wtedy rozpłakałem się. 
- Harry, błagam. Tylko nie to - szepnął Malik. 
Olałem go i podszedłem do dziewczyny. Przytuliłem ją. 
- Ej, co jest? - zapytała.
- Nic. Wszystko okey - skłamałem. Odkleiłem się i otarłem łzy. - Wszystko będzie dobrze - posłałem jej uśmiech. - Jak już będziesz miała siły to stawiasz mi kolację - zażartowałem. 
- Spokojnie. Obiecuję, że postawię. Harry...
- Tak?
- Jeśli umrę...
- Nawet tak nie mów! - przerwałem jej. - Ty nie umrzesz. Co nie chcesz mi kolacji postawić?
- Nie o to chodzi. Jestem ci naprawdę wdzięczna. Bałam się, że się wycofasz. I nie miej żalu oraz się nie wiń jeśli nie uda się i odejdę. 
Przytuliłem ją i znów się popłakałem. Wtedy podszedł Zayn i też ją przytulił. 
- Dobrze wiemy, że się uda. Ja już mam plany na nasze wakacje także bez pesymizmu proszę. A ty się ogarnij, a nie mi dziewczynę moczysz! - powiedział i klepnął mnie w ramię. 
Odkleiłem się i otarłem łzy. 
- Ech, ja się zbieram - powiedziałem. - Czas na mnie. 
Wstałem i wziąłem swoją torbę. 
- Pa. Do zobaczenia po przeszczepie. I stawiasz mi kolację! - uśmiechnąłem się i pocałowałem Alex w policzek. 
- Spokojnie. Muszę zapamiętać. I nie martw się, będzie dobrze - powiedziała i odwzajemniła uśmiech. 
- Zaraz wrócę, kochanie - powiedział Malik. - Idę go odprowadzić. 
Wyszliśmy. Po chwili byłem już przyjęty na oddział. Pielęgniarka zaprowadziła mnie do pokoju i powiedziała, że zaraz mam jakieś tam badania. Nie zapamiętałem nazwy. W pokoju byłem sam. To taki oddział dla VIPów chyba. Na te myśli sam się uśmiechnąłem. 
- A ty z czego się śmiejesz? - zapytał Zayn, który ciągle był ze mną. 
- Mam pokój dla VIPów! Widzisz jak o mnie dbają?!
- Albo po prostu nikt nie chce z tobą leżeć.
- Jak śmiesz?! - udałem obrażonego.
- Oj dobrze. Harrrrruś, proszę! - poczochrał mnie. 
- No dobra. Idź już do Alex, bo nie chcę by była teraz sama. 
- Trzymaj się. I do zobaczenia po wszystkim. 
- Pa.


****N*I*A*L*L****


Nie mogłem wytrzymać w domu kiedy dostanę jakiś znak od Jess. Liam również niecierpliwił się i w pewnej chwili powiedział:
- Pojedźmy po nie. I tak niedługo powinny skończyć. 
- Ja jestem za! - zerwałem się z kanapy i w biegu ubierałem buty. 
- Zwolnij trochę. Pojedziemy jeszcze do kwiaciarni, co?
- Jestem za po raz drugi!
Liam tylko jęknął i zaczął ubierać buty. Wziął kluczyki i kwadrans później byliśmy już w kwiaciarni. Kupiliśmy dwa jednakowe, wielkie bukiety róż. Pojechaliśmy pod szkołę. 
Pół godziny później zauważyliśmy pierwsze wychodzące osoby. Nie wytrzymałem i wysiadłem. Nie myślałem, że ktoś może mnie rozpoznać, a wiedziałem, że rozpoznają na pewno. Liam zrobił to samo. W tej samej chwili podbiegły do nas fanki i zaczęły prosić o zdjęcie i autograf. Jęknąłem. Myślałem, że obejdzie się bez tego. Po chwili było ich coraz więcej. Zaczęły nam zabierać kwiaty. Widziałem jak róże znikają w bardzo szybki tempie. Udało nam się ocalić jedynie po jednej. W tej samej chwili ze szkoły wyszły nasze dziewczyny. Wyglądały jak bliźniaczki. Podbiegliśmy do nich. One zaczęły się śmiać. Nam nie było za wesoło. Przytuliliśmy się i daliśmy im to, co zostało nam z bukietów. 
- Widzę, że dzisiaj wszystkim fankom rozdajecie kwiaty - powiedziała Jess.
- Nie. Te wszystkie róże były dla was! - wyjaśnił Liam. 
Dziewczyny zachichotały. Poszliśmy do auta jednak Jess powiedziała:
- Ja się przejdę.
- Ej, mieliśmy jechać do nas! - powiedziałem z wyrzutem. 
- Ale ja muszę się przebrać!
- Pięknie wyglądasz. 
- Dziękuję. Ale nie będę cały dzień chodzić w tej sukience. 
- Ech... dam ci coś u mnie. 
- Nie, wolę iść do siebie. 
- To cię podwieziemy. 
Dała się namówić. 10 minut później Liam zaparował przed jej domem. 
- Wpadniesz później do nas? - zapytał Payne. 
- Nie wiem....
- Wpadnie, wpadnie - powiedziałem. - A raczej wpadniemy, bo ja idę z Jess!
- Świetnie. Chodźmy! I dzięki za podwiezienie. 
Wysiedliśmy i poszliśmy w stronę jej domu. Wyjęła klucze i otworzyła drzwi. Poszliśmy do jej pokoju. Czas mijał nieubłaganie szybko. Zrezygnowaliśmy z pójścia do domu One Direction. Chcieliśmy pobyć tylko we dwoje. Ten pomysł bardzo mi się podobał. 
Leżąc przytuleni na łóżku dużo rozmawialiśmy. Planowaliśmy naszą wspólną przyszłość. Byłem szczęśliwy. 
Całowałem namiętnie jej słodkie usta. Chciałem by to się nigdy nie kończyło. 
O 22 przyjechał po mnie Zayn, który wracał właśnie ze szpitala. Pożegnałem się z moją dziewczyną i wróciłem do domu. 


****J*E*S*S****

Leżąc już po kąpieli w łóżku jeszcze rozmawiałam z Niallem. Byliśmy oboje szczęśliwi. Te plany, o których mówił z zapałem były piękne. Tak, pragnę by był moim mężem i ojcem naszych dzieci. Nie chcę rycerza na białym koniu, wampira w Volvo też nie. Ja po prostu chcę blondyna w sweterku. Kocham go. 
Gdy się rozłączył podłączyłam słuchawki i włączyłam muzykę. Słuchając Evanescence dostałam SMSa. Myślałam, że to od Nialla, że chce życzyć mi słodkich snów... Ale jednak nie. Wiadomość była od Harrego.  Po przeczytaniu nie wiedziałam co mam zrobić, co odpisać, jak się zachować...
---------

1 komentarz:

  1. Mogłabym wiele napisać o twoim blogu, oczywiście pozytywnych rzeczy, ale postaram się takk w skrócie. Po pierwsze twoje notki są długie i treściwe - wielki plus. Po drugie akcja jest świetna, gratuluję wyobraźni i pomysłowości. Po trzecie masz bardzo fajny styl pisania. Ogółem jak dla mnie bomba :)

    [http://beyourself-lifestyle.blogspot.com/ and http://alexx-the-future-starts-today.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń