niedziela, 29 kwietnia 2012

29. Would you lay down in my arms and rescue me?

Taki jakiś krótki dziś xD Ale jeden z ważniejszych momentów w moim opowiadaniu....
One Direction - More Than This <3 - ryczę przy tym xD
-----
...
****J*E*S*S****

Czytałam tekst kilka razy. Ciągle widziałam te kilka linijek, które sprawiły, że coś ścisnęło mnie w środku. Przeczytałam jeszcze raz:

Przepraszam, że do Ciebie piszę. Tak bardzo boję się jutrzejszego zabiegu. Ciągle myślę, że nie wybudzę się. Tak bardzo chciałbym zobaczyć Cię przed zabiegiem. Chcę przytulić Cię. To może być ostatni raz. Błagam Cię, przyjedź do mnie. O nic więcej nie proszę. I obiecuję, że zniknę z Twojego życia.Gdyby nie ten zabieg, już bym zniknął. 

Nie mogłam uwierzyć w to, co napisał. Przecież nie umrze. Chociaż opowiadał mi o swojej rodzinie, a właściwie o jednym przypadku, gdy jego krewny nie wybudził się z narkozy. Popłynęły mi łzy, bo przecież nie chciałam by odchodził. Kochałam go. Kochałam, ale w inny sposób niż Nialla. Wybrałam numer Hazzy i modliłam się by odebrał mimo późnej godziny. Po kilku sygnałach usłyszałam jego głos:
- Miło, że dzwonisz.
- Harry, pamiętasz jak mówiłam ci, że zawsze możesz na mnie liczyć?
- Tak, pamiętam.
- O której masz zabieg?
- O 11.
- Przyjadę. Obiecuję. Zrobię to, bo jesteśmy przyjaciółmi. Ale obiecaj, że przestaniesz myśleć o odejściu i o śmierci.
- Ale...
- Nie ma żadnego "ale" - przerwałam mu. - Dojdziesz do siebie! Przecież nagrywacie płytę! Trasa przed wami! No i w przyszłości masz być chrzestnym małego Horanka - zażartowałam. Jednak po chwili pożałowałam, że to powiedziałam, bo przecież Harry tak bardzo mnie kochał. Na pewno go zraniłam.
- Małego Horanka... - westchnął. - Jesteś w ciąży?
- Nie! - krzyknęłam od razu. - No co ty! Dobra, ja kończę, bo jestem padnięta - wybrnęłam z tamtego trudnego tematu. 
- Ech, to dobranoc. I dziękuję. 
- Do zobaczenia jutro, Harry. I dobrej nocy.
- Pa.
- Pa. 
Rozłączyłam się i obróciłam na bok. Po kilkunastu minutach zasnęłam. 
Obudziłam się i od razu spojrzałam na zegarek. Minęła 8. Bałam się, że zaśpię i nie odwiedzę Hazzy przed zabiegiem. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i zeszłam na dół. Nikogo w domu już nie było. Otworzyłam lodówkę jednak nie wyjęłam nic. Nie miałam ochoty na śniadanie. Zamknęłam srebrne drzwi i wyjęłam komórkę. Zamówiłam taksówkę. Włączyłam radio, usiadłam przy stole i zabijałam czas. W pewnej chwili prowadzący znów zaczął temat Harrego i Alex. Miałam dosyć tego wszystkiego. Zdenerwowana wyłączyłam urządzenie, ubrałam buty i wyszłam na dwór. Zamknęłam drzwi i w tej samej chwili pod mój dom podjechała taksówka. Wsiadłam, podałam adres i kwadrans później byłam już na miejscu. Zamurowało mnie, bo przed szpitalem była masa reporterów. Zapłaciłam taksówkarzowi i wysiadłam. Poszłam w stronę wejścia. Ledwie udało mi się dopchać do środka. W środku było dużo ludzi z kamerami i mikrofonami. Policjanci i ochrona wyprowadzała ich ze szpitala. Poszłam dalej, wjechałam windą na piętro gdzie leżał Harry. Było tam dużo ochroniarzy. W pewnej chwili jeden z nich złapał mnie za ramię, mówiąc:
- Przepraszam, ale tu nie ma wstępu.
- Tak, wiem. Ale ja jestem umówiona z Harrym. 
- Przepraszam, ale nie mogę pani wpuścić. 
Na szczęście zauważył mnie Paul i podbiegł do nas. Modliłam się w duchu by nie kazał mi wyjść. 
- Spokojnie, zostaw ją. - powiedział. 
Mężczyzna mnie puścił i odszedł, a menager zapytał:
- Co tu robisz?
- Rozmawiałam wczoraj z Harrym. Prosił mnie bym przyszła zanim będzie miał zabieg. Jest przerażony, że może się nie obudzić - wyjaśniłam. 
- Okey. 
Zaprowadził mnie do pokoju. Byłam przestraszona widokiem tych wszystkich ludzi w kamizelkach kuloodpornych i glanach. Mimo iż czasami sama nosiłam takie obuwie. 
Zapukałam i weszłam do środka. W pokoju oprócz Harrego była młoda pielęgniarka, która mierzyła mu ciśnienie. Usiadłam na krześle obok łóżka. Gdy kobieta opuściła pomieszczenie ja się odezwałam:
- Ale laska, nie?
- Pfff, wolę ciebie. Cieszę się, że przyjechałaś - próbował dać mi całusa. 
- Harry, błagam!
- O jeeeeju, no. To chociaż mnie przytul, co?
Zachichotałam. Mocno go uścisnęłam. On to wykorzystał i pocałował mnie. 
- Ej! - udałam obrażoną. 
- Teraz mogę umierać szczęśliwy! - posłał mi kpiący uśmiech. 
- No wiesz! Nie żartuj sobie!
- Boję się - przyznał. - A co jak ja naprawdę się nie obudzę?
- Obudzisz się. Musicie dokończyć płytę, bo ja już się nie mogę doczekać!
- Pf, mogą dokończyć beze mnie.
- Nie mogą! I skończ już gadać te bzdury! - w tym momencie ścisnęłam jego dłoń. Pociągnął mnie na łóżko. Usiadłam obok niego. Bawiłam się jego lokami, a on gładził mi policzek. W tej samej chwili ktoś wszedł. Spojrzeliśmy w stronę drzwi. Zobaczyliśmy Zayna. 
- No hej. Jak tam? Widzę, że się nie nudzisz, Harry - zażartował. 
- No widzisz jak o mnie dbają?
- Jak się czujesz?
- Jest świetnie - skłamał. Wiedziałam, że bał się jak cholera. - Nawet się nie boję!
Wybuchnęłam śmiechem, ale gdy poczułam ich wzrok na sobie powiedziałam:
- Odważny facet!
Pożartowaliśmy jeszcze chwilę. Potem przyszła pielęgniarka i powiedziała, że zabierają go na zabieg. Przytuliłam go i pocałowałam w policzek. Czekając na korytarzu spoglądałam na zegarek. Czas ciągnął się niemiłosiernie, a w głowie ciągle brzmiały mi słowa Harrego, że się nie obudzi. Bałam się. 
Nie chciałam o tym myśleć. Moje myśli krążyły teraz wokół Hazzy i tego co stało się w sali. Przed oczami miałam nasz pocałunek. Uśmiechnęłam się. 
W pewnym momencie zauważyłam wychodzącego z sali zabiegowej lekarza, który szedł w naszym kierunku. Uśmiech zniknął z mojej twarzy. Wstałam, a nogi zrobiły mi się jak z waty. Myślałam, że zemdleję. Serce zaczęło mi bić mocniej....
-----

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz