poniedziałek, 14 maja 2012

43. And can you feel the love tonight?

Aaaaaj, przy tej muzie się rozpływam <3
Jutro szkoła -.- Jedyne pocieszenie to myśl, że może.... ech, nieważne xD
Ada, dzięki za te wygłupy xD I to szukanie moich mężów w gazetach w sklepie!
Elton John - Can You Feel The Love Tonight?
-----
...
****H*A*R*R*Y****


Po wejściu do domu od razu poszedłem na górę do siebie.
Miałem wyjść do kina, a sytuacja zupełnie inaczej się potoczyła. Cieszyłem się, że wyszło jak wyszło. Bardzo miło spędziłem czas. Rose była wspaniałą dziewczyną. 
Po wejściu do pokoju zdjąłem kurtkę i rzuciłem ją na łóżko. Ja również położyłem się na łóżku i uśmiechnąłem na wspomnienia dzisiejszego dnia. Naprawdę był świetny. Przypomniało mi się zajście w kinie. Wychodzenie bez ochrony ma swoje dobre i złe strony. Ale Paul i tak nie może dowiedzieć się o moim wyjściu. Najbardziej podobało mi się, gdy Rose powiedziała, że gdybym okazał się prawdziwym Harrym to zaprosiłaby mnie na lody. Wspominając o tym wszystkim, uśmiechnąłem się. Moje rozmyślania przerwał dźwięk dzwoniącego telefonu. Wyjąłem go z kieszeni. Dzwonił Paul. Gdy wyciągałem telefon wypadła jakaś kartka. Nacisnąłem zieloną słuchawkę jednocześnie sięgając po kartkę, która upadła na podłogę. 
- Hej, Paul - powiedziałem. 
- Gdzie ty byłeś? Ile razy mam ci powtarzać żebyś nie wychodził bez ochrony?! No ile razy?! Nie jesteś małym dzieckiem! Mógłbyś czasem zachować się stosownie do swojego wieku! - zaczął na mnie krzyczeć.
Nie słuchałem go, bo zająłem się kartką. Był tam numer telefonu podpisany "Rose". Uśmiechnąłem się. Paul ściągnął mnie na ziemię mówiąc:
- Harry, słuchasz mnie?!
- Yyy... co? A tak, tak. Nie ma za co. 
- Co?! Jezu, znowu mnie nie słuchasz! Masz nie wychodzić bez ochrony, rozumiesz?!
- Już leżę w łóżku, tatusiu. Spokojnie. 
- Oszczędziłbyś sobie tą ironię. I niech mi to będzie ostatni raz, jasne?!
- Tak, tak. Przepraszam. Pa.
- Pa. 
Rozłączyłem się i wybrałem numer z kartki, którą trzymałem w ręce. Po kilku sygnałach usłyszałem znany mi głos:
- Słucham?
- Hej Rose, tu Harry. Znalazłem twój numer na kartce, która jakimś świetnym cudem znalazła się w mojej kurtce. Chyba powinienem podziękować jakiemuś duszkowi za to, bo sam wstydziłem się poprosić. 
Usłyszałem śmiech. Miły śmiech. 
- Miło, że dzwonisz. Myślałam, że zignorujesz tę kartkę. 
- No jakże bym mógł? Dziękuję za ten wieczór. Gdyby nie ty to siedziałbym sam przed telewizorem, jedząc  jakąś pizzę i popijając Colą. 
- Typowy męski wieczór?
- Tak, coś takiego. Ale byłbym sam. 
- Przecież masz jeszcze 4 kolegów.
- No właśnie nie ma ich. Wybyli z domu. Byłem sam.Ale dobra, oni mnie nie obchodzą teraz. Chciałbym ci się jakoś zrewanżować za ten przerwany film. Umówimy się na jutro do kina?
- Harry, ja... ja nie wiem czy powinniśmy się spotykać. Lepiej niech ta znajomość zakończy się już na dzisiejszym dniu - powiedziała smutnym głosem. 
Inne dziewczyny piszczałyby gdybym chciał  się z nimi umówić, a Rose daje mi kosza. Poczułem się jak dupek. 
- Ale dlaczego nie chcesz się ze mną spotkać? Przez te fanki?
- Nie, po prostu mam dużo zajęć i... no brak mi czasu. 
- To może innego dnia? W piątek? - nie dawałem za wygraną. 
Nie odpowiadała. Słyszałem tylko jak pisała coś na klawiaturze w laptopie. 
- Jesteś? - zapytałem. 
- Tak.
- Więc co z naszym piątkiem?
- Harry, ja naprawdę nie mogę. Przepraszam. Myślę, że nie powinniśmy się spotykać. 
Już nic nie rozumiałem. Chodziło o brak czasu czy to, że jestem sławny? Na początku rozmowy słyszałem jej śmiech, a teraz smutek, który mnie przytłaczał. 
- Rose, bądź szczera. Powiedz o co chodzi. 
- Przez nasze dzisiejsze spotkanie jestem wyzywana przez twoje fanki na twiterze - w końcu powiedziała prawdę.
- Zamknij laptopa, odłóż go na biurko i zapomnij o tym, co tam pisano. 
- Ale ja tak nie umiem. 
- Znasz te dziewczyny osobiście?
- Nie. 
- A mnie znasz?
- Co to za głupie pytania?
- No ale znasz mnie czy nie? - powtórzyłem pytanie. 
- No.... znam. Ale o co chodzi? - zapytała zdezorientowana. - Co ma jedno do drugiego?
- Zrób to o co proszę. I nie przejmuj się ludźmi których nie znasz. I zgódź się na spotkanie z takim pewnym chłopakiem w loczkach, który jest po drugiej stronie. 
- Postaram się. 
- To co z naszą randką?
- To nie będzie randka, Harry. Pójdziemy jedynie do kina. Jako kumple. 
- A więc tak to się teraz nazywa... 
Roześmialiśmy się. 
- To jutro o 19? - zapytałem.
- Jasne. 
Porozmawialiśmy jeszcze kilka minut, po czym życzyliśmy sobie dobrej nocy i rozłączyłem się. Poczułem, że zgłodniałem więc zszedłem na dół do kuchni. Otworzyłem lodówkę i patrzyłem na jej zawartość. Pokręciłem głową, bo sam nie wiedziałem na co miałem ochotę. Wtedy przypomniało mi się, że w zamrażarce są frytki. Wyjąłem je i zacząłem przygotowywać. Jakiś czas później kolację miałem już gotową. Zabrałem wszystko i poszedłem do salonu. Rozsiadłem się przed tv i zacząłem oglądać film, jednocześnie jedząc to co miałem przygotowane. W tej samej chwili do domu wrócił Louis. 
- No hej. Co tam? - zapytał wchodząc do salonu. 
- Nic. A co?
- Nic. Daj mi też - podszedł i wziął kilka frytek. 
- A idź sobie zrób. 
Zaczęliśmy się wygłupiać. Po chwili wspólnie jedliśmy frytki i oglądaliśmy tv. 



****J*E*S*S****


 Zabawa była świetna. Czas mijał bardzo szybko. Nasi chłopcy byli rozchwytywani przez fanki, ale mimo to ciągle byli przy nas. Zayn nie odstępował Alex na krok. Widziałam ich wielkie szczęście. Nie ma się co dziwić. Przecież dziewczyna mogła już nie żyć. Ale nie można żyć przeszłością. Jesteśmy tutaj wszyscy i wszyscy jesteśmy szczęśliwi. 
W pewnej chwili Zayn poprosił mnie do tańca. Alex tańczyła z Liamem, a Angela z Niallem. Malik mocno mnie przytulił i pocałował w policzek. Mimo iż muzyka była bardzo głośno, udało mi się usłyszeć co powiedział:
- Dziękuję. Dziękuję za wszystko. Gdyby nie ty, nie byłbym najszczęśliwszym facetem na ziemi. Nie miałbym Alex. Dlatego dziękuję. Bardzo dziękuję. 
- Nie ma za co, Zayn. To nie moja sprawka. Ja tylko miałam pecha na waszym koncercie. A może raczej szczęście?
- Twoja głowa miała pecha - zachichotał. - Ale reszta to już szczęście. Twoje, moje, nasze, wasze. Całego One Direction. 
W pewnej chwili muzyka ucichła, a przewodnicząca samorządu szkolnego powiedziała:
- Jak zapewne każdy już wie, na salo znajdują się 3 wyjątkowe osoby. 
- Tak, tak, tu jestem! - krzyknął Niall.
Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. 
- No właśnie - kontynuowała dziewczyna. - Więc w imieniu wszystkich uczniów zebranych tutaj chciałabym bardzo poprosić o zaśpiewanie choć jednej piosenki. 
- Nie ma sprawy! - znów krzyknął Niall. - Idziemy chłopaki! - machnął ręką do Zayna i Liama. 
Kilka osób znów zachichotało. Chłopaki poszli i po chwili rozbrzmiały pierwsze takty What Makes You Beautiful. Ja, Alex i Angela poszłyśmy do przodu i objęłyśmy się. To była jedna z moich najlepszych chwil w życiu. 
Ludzie bawili się świetnie, chłopaki dali czadu. Gdy piosenka zakończyła się rozległy się piski i brawa. Chłopacy zeszli ze sceny i przytulili nas. Byli naprawdę świetni. Czas mijał nieubłaganie szybko. Gdy zabawa dobiegła końca opuściliśmy salę. Liam, Niall i Zayn rozdali kilka autografów. Potem wsiedliśmy do limuzyny i pojechaliśmy w stronę domu Alex. Będąc już przed jej domem, pożegnaliśmy się, a Alex i Zayn wysiedli. Malik odprowadził ją. Przez szybę widziałam jak całuje ją na pożegnanie, potem przytula i dziewczyna wchodzi do domu, a chłopak wraca do auta. Potem odwieźli mnie. Niall również wysiadł.
- Świetnie było - powiedział. Złapał mnie za rękę i poszliśmy w stronę mojego domu. 
- Dziękuję, że zgodziłeś się ze mną iść. 
- Nie ma sprawy. W końcu jesteś moją dziewczyną. Tak bardzo cię kocham. 
- Ja ciebie też. 
Pocałowaliśmy się, a potem Horan mnie przytulił. 
- Dobranoc, kochanie. Słodkich snów. Spotkamy się jutro? Tzn, dziś. Tzn.... w dzień. 
Zachichotałam. 
- Jasne. Dobranoc. Słodkich snów. 
- Kocham cię - powtórzył. 
- Ja ciebie też. 
Pocałowaliśmy się ponownie, a potem weszłam do domu....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz